Artykuły

Wygrane Mistrzostwa Europy w bikejoringu

b3478218132ccd67b0a60d2965fa7ffc00120131018-163445web220.jpg12 minut sprintu z psem to nie wiele... te 12 minut to tylko fragment, mały wycinek codziennego życia z psami zaprzęgowymi. Mistrzostwa Europy w bikejoringu i canicrossie - Szwajcaria 2013. Ponad 400 zawodników jazda indywidualna na czas, dwa sprinterskie etapy po 6km.

We wtorek tuż przed wyjazdem, miałem już w głowie plan rozdzielenia moich psów wśród moich zawodników, ale wiedziałem, że zmiany mogą jeszcze nastąpić na miejscu po pierwszych treningach. Moi zawodnicy znają się z moimi psami na wylot, trenują już z nimi długo.

Środa rano po przejechaniu 1590km do Szwajcarii rozbijamy obóz,10 osób i 9 psów sportowych w typie greyster, część z nas śpi w namiotach część w dwóch busach, prowizoryczna kuchnia polowa i agregat, namiot do serwisu rowerów i sznurki na suszenie ciuchów. Leje non stop, temperatura oscyluje koło 5 stopni. Pięknie nie jest…

Psy od dwóch dni są na przedstartowej suplementacji HMB, aminokwasami i cordycepsem, dawka pokarmowa minimalnie zmniejszona objętościowo, w zamian dorzucamy trochę więcej tłuszczu w postaci skrawków słoniny, oleju rybnego i surowej wątroby. Ich organizmy po ciężkich miesiącach treningów już kipią energią bo od niedzieli nie trenowały, ruch w czasie podróży był mocno ograniczony, generalnie większość czasu śpią w busie w swoich klatkach poprzytulane do siebie.

Czwartek robimy pierwsze treningi na trasie. Nadal pada deszcz. Z pozoru łatwa trasa zaczyna kumulować w sobie chyba jakąś złą energię, w momencie kiedy robię na niej pierwszy trening z psem. Dodatkowa moc psa powoduje że w lejącym się błocie na wąskich single trackach nie mogę opanować roweru, wykładam się co zakręt.

90% trasy jest banalne, szybkie twarde szutry, które nie wymagają techniki jazdy lecz silnej nogi i szybkiego psa, ale 3 sekcje techniczne single tracków potwornie błotnistych i krętych nie pomagają mi zasnąć. Finiszowy podjazd to może 100 metrów wąskiej glinianej ścieżki, która jest potwornie ciężka do podjechania bez psa, dla większości nie możliwa.

Test trasy z Jamalem i z Ozzim

Wybrać 6 letnie doświadczenie Ozziego czy moc i ambicję jego syna Jamala? Trasa, którą Ozzi biegł na tym treningu pierwszy raz w życiu pokonał niemal beż żadnej mojej komendy, nie wiem jak ten pies wie gdzie biec, czy on czuje moje intencję?, czy on widzi taśmy i znaki na trasie? Pobiegł jak szwajcarski zegarek. Podjazd finałowy był z nim banalny, lekka redukcja, a Ozzi równym tempem około 15km/h pomaga mi wjechać na szczyt i przebić się przez błoto. Czas 12:40 na powiedzmy 90% mojej mocy.

Okej czas na Jamala – spogląda na mnie tuż przed biegiem identycznie jak tata, odwracając głowę w moją stronę, choć robi to jeszcze lekko nieudolnie, gdyż z głową przekręca się prawie jego cały korpus, Ozzi robi to z gracją, delikatnie, odwraca lekko łeb aby spoglądać na mnie tylko kątem oka i czekać na sygnał startu, a jego ciało pozostaje nieruchome. Czuje że młody 2 latek już na starcie wyrywa kierownicę z rąk i szybciej łapie 40km/h na pierwszej prostej , ale pierwszy zakręt w lewo, a Jamal skręca … w prawo. Gleba, stoimi, ruszamy ponownie. Single track jadę aby przeżyć, raczej przelatuje, Jamala wynosi z zakrętu i nie mieści się między drzewami wlatujemy w taśmy, gleba…jedziemy dalej. Finałowy podjazd to chyba 20km/h, ale po 20 metrach Jamal się zatrzymuje do zera i patrzy na mnie wymownie, koła tracą przyczepność, gleba, wstaję znowu i jedziemy dalej. Czas 12:30

Decyzcja- „no risk , no fun „ Jamal! Nie mam takiej formy kolarskiej jak niektórzy moi konkurenci, więc stawiam na moc którą daje mi ten pies. Pięć okrążeń treningowych po 6km na dziś wystarczy.

Namioty powoli odpływają, nie zebrane psie gówno w strugach deszczu nie widoczne, miesza się z błotem, stakeout lekko śmierdzi, trudno też doczyścić już rowery z gliny, nie ma gdzie suszyć rzeczy, chłopaki nie mają za dużo ciuchów treningowych na wymianę, jedna para butów spd z gazetą w środku lub workiem foliowym na zewnątrz jako ochraniacze. My też powoli mieszamy się z błotem, na terenie zawodów nie ma prysznicy tylko dwa kible i tyle. Webasto w naszym busie chodzi na full i próbuje dosuszyć część rzeczy. Większość zawodników z zagranicy mieszka w hotelach lub wypasionych camperach, nas niestety na taki luksuch nie stać.

Leje nadal, w piątek rano jak zwykle codzienny rytuał rozpoczynamy od pojenia i karmienia psów, dziś już psy nie trenują kompensują moc na weekendowe ściganie. Natomiast nasza 9tka zawodników zakręt po zakręcie szlifuj i analizuje trasę, jednak to co było ciężkie wczoraj dziś jest prawie niemożliwe do przejechania, co raz więcej ludzi na trasie trenuje i ją rozjeżdża, przypomina mi się Anglia gdzie rok temu było święto błota , a ja złamałem palce w dłoni, rozwaliłem sprzęt i ledwo wycisnąłem 4 pozycję.

Dostrajanie sprzętu to druga połowa dnia, chłopaki chyba zaczynają się psychicznie oswajać ze swoim pierwszym w życiu tak ważnym startem, zaczynają dbać o sprzęt ;) Ja dość mocno kombinuje, wydzwaniam do Roberta Banacha po porady odnośnie sprzętu i jazdy w błocie, chce aby dał mi przepis na ciśnienie w oponach, ale tak się nie da, trzeba samemu dobrać ciśnienie do trasy, opon, itp…wybór pada na opony Rubena Kratos, ciężkie ponad 700 gram, ale agresywne, dają radę w błocie na ciśnieniu między 2.5 a 3 bary, dość dużo. Koła to Easton Carbon 29” z tyłu z kasetą 10 biegową Sram X0 dostroiłem to do manetki i przerzutki 11 biegowej XX1- wszystko działa bez zarzutu, i tak podczas wyścigu używam może 4-5 przełożeń.

Dla psów to zwykły trening, te ME to przecież nas obciążają psychicznie , to my mamy presje one chcą tylko biec. Wieczorem dostają jak co dzień drugą porcję jedzenia, ale tego dnia z dużo większą ilością wody, poimy je sowicie.

Sobota – śniadanie przelatuje przez mój organizm chyba kilka razy, start mam jako setny, nie chcę myśleć jak będzie wyglądała trasa, ale gorzej już chyba nie może być. Jamal dostaje sporą porcję wody z odżywkami i tłuszczem koło 3 godzin wcześniej, a około 2 godzin później idzie ze mną na „siku”. Kofeina, trochę lekkich węgli w płynie i 30 minut przed startem kręcę już na rolkach (rodzaj trenażera na którym ustawia się swobodnie rower i można jechać w miejscu), 10 minut do startu młodzi przyprowadzają Jamala, który do tej pory leżał ciuchutko w swoim busie , w srefie startowej jest czytany jego numer chip i sędziowie sprawdzają długość liny ciągowej, którą skracam do możliwie najkrótszej aby mieć większą kontrolę na zakrętach. Na 3 minuty przed startem stoję w korytarzu startowym, próbuję zbić tętno, Jamal już na mnie patrzy i lekko popiskuje , cały drżąc i nie mogąc się doczekać biegu. 30 sekund moja prawa noga opiera się na pedale na godzinie drugiej, z tyłu twarde przełożenie, tyłek mocno na siodle, aby uniknąć uślizgu koła bo start jest na miękkiej łące, nasiąkniętej jak gąbka. 5,4,3,2,1…. Mój gwizd w stronę Jamala i już tylko słyszę zgrzyt zmienianych szybko przełożeń, pierwsza prosta 43km/h i zaraz sztywny podjazd po glinie, walka raczej z kontrolą nad rowerem niż naciskaniem na korbę, pies robi za mnie większość roboty. Mijam pierwszych zawodników już po 1km, wpadam z dużą prędkością na single track, pierwsze zakręty pięknie nam wychodzą, płynnie, jednak nie wiem kiedy i już leżę, Jamal stoi i patrzy na mnie, wstaję, chcę walczyć dalej , przecież to tylko kilka sekund. Następny kilometr sprintu, serce wali jak oszalałe, czuje zapiek, Jamal się ze mną synchronizuje, idziemy jak pocisk przez błoto. Przecieram okulary bo mało już widzę. Kolejna sekcja techniczna, podjazd i przejazd przez kładkę, zakręt 90stopni, jeden i drugi i 180stopni, gleba… ręce się trzęsą, w głowie myśli z cyklu „może już odpuszczę, dwie gleby to raczej nie masz szans na dobry wynik”, ale Jamal chce biec, czujny zjazd przed nami, znowu ponad 40km/h, rynna, koleiny i jest finiszowy podjazd, strasznie szybko zleciała ta trasa. Redukcja i twardo spokojnie podjeżdżamy, Jamal dopina linę ciągową i wdrapujemy się coraz dalej, nie mam już czym oddychać, płuca chyba mi pękną. Przecieram oczy i nie wierzę, w połowie podjazdu stoi zawodnik, na wąskiej ścieżce on jest po stronie prawej, jego pies po stronie lewej , a na środku jest ich lina, drę się ile mam sił, lecz to nie pomaga, wpadam w tą linę , nasze psy się splątują, Jamal wypada z uprzęży, szybka moja reakcja i staram się rozplątać ten bajzel, zawodnik stoi jak w murowany, nie wiem ile to trwało, ale jeszcze 500 metrów sprintu w trupa i padam na mecie pół przytomny, Jamal mnie liże po twarzy stojąc nade mną, jest mniej zapluty niż ja.

Mój czas 12:14, mam 12 sekund przewagi nad młodym Belgiem Benoit Natalis, który od lat zamykał pierwszą dziesiątke, a dziś wszystkich zaskoczył, nikt nie brał go pod uwagę podczas tych ME , 3 jest Marek Długołęcki, 4 Edo Schumet ze Słowenii i 5 mój brat. Chyba każdy z nas leżał, różnica polegała pewnie na tym kto jak szybko wstawał ;)

Czyszczenie sprzętu i walka z syfem dookoła naszej „bazy” to główny cel już po tym etapie, trzeba się przygotować do finałów. Psy mają się świetnie lekko wybiegane, już po godzinie swoim zachowaniem sugerują, że znowu by pobiegły.

Niedziela

Przestało padać koło 5 rano kiedy poiliśmy psy przed startem, mój finałowy przejazd jest dziś pierwszy jako najszybszy w open mam zaszczyt jechać przecierając szlak. Nie spałem większość nocy, stres mnie zjadał to już moje 9 ME, ale to nie zmienia faktu, że emocjonalnie to nie jest łatwe. Na śniadanie wypiłem wodę z kofeiną i zagryzłem bananem i od 7:30 próbuje obudzić swoje ciało na rolkach, 7:55 czekam już z Jamalem w korytarzu startowym. Zimno… mokro… ale tutaj się tego już nie czuje, Jamal drży z podniecenia przed startem, chwilę później słyszę tylko chrzęst błota pod kołami i w łańcuchu, pierwszy singiel bez błędnie, drugi też, mostek idealnie przelatujemy, już jest podjazd idzie dobrze, ale dziś jest więcej błota, ślizga się koło, spadam, raz, drugi, trzeci, czwarty, mam dość tego nieudolnego podjeżdżania zaczynam biec. Sprint 500 metrów do mety i padam jak dzień wcześniej na ziemię tuż za kreską, jestem pusty, nie mam już mocy. Czekam zakwaszony na ziemi na Belga, startował minutę za mną przewagi mam 12 sekund czy to starczy? Czy coś odrobi? Widać go już na ostatniej prostej, odrabia stratę… ale tylko 5 sekund! J mam 7 sekund przewagi po dwóch dniach. Dziękuję JAMALJ! Za nim na metę wjeżdża Marek Długołęcki, ale z dużą stratą w granicach 20 sekund, a czwarty jest Mistrz Świata i doskonały fighter Słoweniec Edvard Schumet.

Brat Olgierd kończy ściganie z Dodą na 6tej pozycji, tuż za Litwinem, Łukasz Surma z Erą jest 16, awansował z 17 lokaty, Paweł Kopańczuk z Franią mają 15 miejsce i super awans z 23 miejsca, bo w sobotę tak walnął że jak wstał to pojechał w przeciwnym kierunku, za nim zaskoczył co się stało dużo czasu mu uciekło;) Juniorzy z naszego klubu pojechali doskonale, zajmując pierwsze cztery miejsca, choć w juniorach konkurencji nie mieli to ich czasu świadczą o dobrej formie tych duetów - Łukasz Hennig i Ozzi (5 czas w open) i Maciej Pojawa i Nergal (6 czas w open), Dawid Hennig i Barbie oraz Adam Reszke i Nergal.Krystyna Jasiczak w master women pierwszego finiszowała bez opony i dętki, drugiego dnia wykręciła pierwszy czas w swojej kategorii jednak dało jej to awans tylko na 6tą pozycję. Agnieszka Rychwalska w elicie kobiet nie pozostawiła nikomu żadnych złudzeń z dużą przewagą pokonała wszystkie rywalki.

Nigdy dokładnie nie liczyłem ile treningów razem z psami odbywamy przed takim startem, ale Jamal ma dwa i pół roku i przez dwa lata biega średnio 4-5 razy w tygodniu ze mną, Ozzi ma już lat sześć i pół i jest bardziej doświadczony niż moi juniorzy…Bikejoring to jedna z dyscyplin psich zaprzęgów które uprawiamy, trenujemy cały rok, a kiedy spada śnieg wskakujemy na sanie.

Podziękowania szczególne dla moich psów, bez nich byśmy nie byli sportowcami- Ozzi, Jamal, Nergal, Nella, Doda, Barbie… Podziękowania dla Vet-Agro za codzienne wsparcie , dla Krossa za doskonałego B+, dla Redmillsa za karmę, dla Brubecka za odzież, dla Rubeny za opony, dla Brunoxa za smary, dla lecznicy weterynaryjnej Benkowski&Hajdo za opiekę nad psami, dla Fit-Factory za możliwość szlifowania formy, dla Roberta Banacha za wsparcie treningowe. Za miesiąc Mistrzostwa Świata we Włoszech, trzymajcie kciuki bo tam oprócz bikejoringu startuje nasza czwórka zaprzęgowa z trójkołowcem.


{gallery}me_aktu{/gallery}