Artykuły

Wybraliśmy Kociarza Roku 2011!


8b2d4d950dc686cce1ce40f8aba0feecmczajka.jpg

Serdeczne gratulacje dla KOCIARZA ROKU od organizatorów i partnerów wyborów Kociarza Roku 2011 i obchodów Światowego Dnia Kota 2012.

1f02ccfd50c5ff85919ddea948f4ef0bkrlogo.jpg

11 lutego 2012 r. podczas inauguracji oficjalnych obchodów Światowego Dnia Kota została wręczona statuetka Kociarz Roku 2011. Ta wyjątkowa nagroda powędrowała do rąk Macieja Czajki – lekarza weterynarii z przychodni weterynaryjnej w Warszawie, który od lat pomaga ratować bezdomne koty i nigdy nie odmawia pomocy potrzebującym zwierzętom.

Jak to jest być Kociarzem Roku?
Wyróżnienie jest dla mnie czymś szczególnym. Pragnę podziękować całemu zespołowi lecznicy 
i ludziom, którzy przy niej działają. Mam tu na myśli moich bliskich współpracowników – lekarzy weterynarii oraz osoby związane z fundacją JOKOT.

Czym zajmuje się fundacja JOKOT?
Fundacja JOKOT powstała w 2005 r. z inicjatywy grupy wolontariuszy, którzy poznali się na forum.miau.pl i wspólnie pomagali bezdomnym kotom. Naszym głównym celem jest odławianie dzikich, wolno żyjących kotów z terenu Warszawy. Następnie koty przywożone są do lecznicy, gdzie przeprowadzamy zabieg sterylizacji. Ważne jest to, że koty po zabiegu wracają w to samo miejsce. Dla części zwierząt, tych które prawdopodobnie były kiedyś kotami domowymi, szukamy tymczasowych miejsc pobytu, aby następnie znależć dla nich opiekunów docelowych. U kotów przeznaczonych do adopcji robimy pełną diagnostykę oraz komplet szczepień.

Jaką wskazówkę udzieliłby Pan osobom, które chcą przygarnąć kota?
U takiego zwierzaka warto zrobić badania przesiewowe krwi oraz RTG płuc. To ważne, gdyż koty są często bezobjawowymi nosicielami wielu, poważnych chorób. Gdy się w pełni ujawnią, może być już za późno na uratowanie zwierzęcia.

Specjalizuje się Pan tylko w „kocich” problemach zdrowotnych?
Nie tylko, leczę także psy. Ale koty, a w szczególności te bezdomne, to rozległy „poligon”, na którym można się spotkać naprawdę z ciężkimi schorzeniami. Przekonałem się jednak, że siła przeżycia 
i fachowa pomoc lekarska potrafią zdziałać cuda. Gdy wyleczymy ciężko chorego osobnika, wówczas serce rośnie! Oczywiście, zdarzają się porażki, czasami bardzo dotkliwie, ale praca ta wciąż daje mi dużo zadowolenia i satysfakcji.

Czy w Pana domu także mieszkają koty?
Oczywiście. Są to Zając i Koka. Zając trafił do mojej lecznicy, gdy miał rok. Jego właściciel uważał, że zwierzę jest ciężko chore, a on nie ma pieniędzy na leczenie. Chciał, abym uśpił zwierzę. Nie mogłem do tego dopuścić, tym bardziej, że z medycznego punktu widzenia kot dobrze rokował. Ostatecznie właściciel zrzekł się prawa do zwierzęcia, a ja podjąłem leczenie. W okresie rekonwalescencji zabrałem go do domu i tak się „zasiedział”, że został 
z nami do dziś. Z kolei Kokę znalazłem przy wiejskiej drodze, w trawie. Towarzyszyła jej siostra. Koteczki były bardzo małe. Miały jakieś 7-8 tygodni, nie więcej. Koka zadomowiła się u nas, a jej siostra trafiła do adopcji.

Jak zareagował Zając na nowego domownika?
Zając, mający wówczas 4 lata, zakochał się w Koce od pierwszego wejrzenia. Przez cały czas był dla niej przewodnikiem. Wprowadzał ją w dorosłe życie. Myślę, że to dobrze, iż wychowują się razem. Jest im weselej, gdy ja wychodzę do pracy. Przecież nikt nie lubi być sam.