Ważne, że są...
Filip Łobodziński z pewnością jest człowiekiem wszechstronnym. W młodości aktor. Dużą popularność przyniosła mu rola Dudusia w „Podróży za jeden uśmiech”. Muzyk „Zespołu Reprezentacyjnego”, tłumacz wielu wybitnych przekładów z języka hiszpańskiego. Przede wszystkim jednak znany dziennikarz. W swoim artykule „Moja spowiedź” opublikowanym w tygodniku „Newsweek” w szczery i przejmujący sposób podejmuje temat niewłaściwego podejścia ludzi do zwierząt.
Artykuł "Moja spowiedź" poruszył serca wielu ludzi. Jaki był główny powód napisania tego tekstu?
Ściślej, nie sam stosunek ludzi do zwierząt, ile stosunek ludzi do ludzi niosącym ulgę zwierzętom był bezpośrednim impulsem. A także ciągła, niespełniona nadzieja, że temat znajdzie miejsce w środkach masowego rażenia, jakim są seriale obyczajowe
i ambony kościołów. Bo co mogą w tej mierze zrobić ci, którzy i tak robią tak wiele? Zadałem sobie pytanie, dlaczego ten jeden temat zdaje się nie istnieć dla ludzi, którzy mają ogromny wpływ na postrzeganie świata przez ogromną większość Polaków.
Czy w dzieciństwie lubił Pan zwierzęta?
Początkowo pojawiały się sporadycznie, na kilka dni, różne znajdy, które potem trafiały we właścicielskie ręce, a potem nagle zaroiło się od kotów. W szczytowym okresie było ich pięć. I jakoś potem ciągle jakiś kot się mną opiekował. Były przerwy, ale nigdy bardzo długie. A zwierzętami interesowałem się maniakalnie od dzieciństwa, choć była to pasja czytelnicza bardziej niż doświadczalna. Świadomość uwarunkowań, w jakich żyją zwierzęta w pobliżu człowieka, przyszła później.
Proszę opowiedzieć o swoim kocie.
W tej chwili mieszka z nami Mila – koteczka prawdopodobnie narodzona na przełomie sierpnia i września zeszłego roku. Po dramatycznym pożegnaniu z naszą poprzednią kicią Kazią nie planowaliśmy z żoną nowej koleżanki przed planowaną przeprowadzką. Ale ponieważ na podwórku kamienicy, w której wówczas jeszcze kwaterowaliśmy, pojawiała się kotka bezdomna (zresztą niejedna, ale na samiczki jesteśmy wyjątkowo uczuleni, bo to one przyprowadzają na świat kolejne kupki nieszczęścia), postanowiliśmy złapać ją i wy-sterylizować. Pożyczyliśmy klatkę z gminy, umówiliśmy się z lecznicą całodobową
i zaczęliśmy wieczorne dyżury. Epopeja zresztą była dłuższa, bo kicia zdołała się zła-pać, ale udostępniona nam klatka okazała się źle zlutowana i zwierzątko przerażone uciekło przez szparkę. Na drugie szczęście trudno było liczyć... Ale za jakiś czas ponowiliśmy próbę. Był początek listopada, pogoda już marna. Najpierw zdumiało nas, że karma z klatki znikła, a sama łapka jest pusta. Po dwóch godzinach rzecz się wyjaśniła. "Nasza" kotka siedziała przy klatce, do której pewnie nigdy by już nie weszła, nauczona, że to straszny podstęp, za to w środku siedziało małe nieboractwo. Pewnie maluch wyjadał najpierw przez dziury w klatce,
aż dał się złapać. Kotka, zapewne matka, patrzyła na to ze zgrozą, ale na nasz widok uciekła. A Mila została. Była bardzo schorowanym dwumiesięcznym kotkiem,
w dodatku w ogóle nie chciała się z nami kolegować, przez trzy noce wyła wniebogłosy, że chce z powrotem na zimno
i poniewierkę. Aż wreszcie zrozumiała, że mamy dla niej lepszą ofertę i zaprzyjaźniła się z nami bez reszty – jak żaden znany nam kot dotychczas, a przeszło ich przez nasze życia i dłonie mnóstwo. Teraz sama liże blizny po sterylizacji, bo i na nią przyszła pora.
Jakie są trzy cechy, za które najbardziej podziwia Pan koty i dlaczego?
Są – i to jest najwspanialsza ich cecha, podobnie zresztą jak tylu innych zwierzaków. A to, że są, powoduje, że dom wydaje się
spokojniejszy, bezpieczniejszy. Ich oddanie jest pozbawione kunktatorstwa. I są realistami. Tak to czuję. Ale to nie znaczy, że dyskryminuję psy!!!
Czy stara się Pan aktywnie pomagać przez takie działania jak dokarmianie bezdomnych czworonogów?
Nie jesteśmy z żoną zarejestrowanymi karmicielami, ale pamiętamy zawsze o bezdomnych czworonogach i o ptakach, szczególnie zimą. Żona zawsze ma ze sobą torebki z karmą dla miauczących i ćwierkających. Bardziej staramy się reagować na dostrzeżone sytuacje kryzysowe, przewidywać, co może być dla zwierząt szkodliwe na osiedlu, uprawiamy środowiskowy apostolat na rzecz odpowiedzialności za zwierzęta wokół nas, staramy się też współpracować z ludźmi, którzy naprawdę dużo robią, i organizować im pomoc, jeśli takiej potrzebują.
Dziękujemy za rozmowę