Stare psy też chcą mieć dom
Małgorzata Ohme – psycholog, psychoterapeuta dziecięcy i rodzinny. Od lat związana ze Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej. Trener młodzieży w Strefie Młodzieży SWPS. Jest redaktor naczelną magazynu dla rodziców „Gaga” oraz autorką publikacji na temat psychologii dzieci, młodzieży i rodzin. Pisze także opowiadania dla dzieci. Wraz z Kingą Rusin napisała głośną książkę „Co z tym życiem?”. Prowadzi cykl rozwiązywania problemów w „Pytaniu na śniadanie”.
Jakie są Twoje wspomnienia związane ze zwierzętami?
W moim życiu zwierzęta były od zawsze. Do rodzinnego domu w Sandomierzu, gdzie mieszkała babcia i mama trafiały znajdy. Mama zawsze powtarzała, że kocha zwierzęta bardziej niż ludzi. Pierwszym czworonogiem, którego pamiętam był jamnik Korek. Woziłam go w wózeczku, przykrytego kocykiem. Uwielbiał te spacery. Potem był doberman, a jeszcze później dalmatyńczyk. Te psy bardzo długo u nas żyły, po kilkanaście lat. Pewnie dlatego, że były tak dobrze odżywiane przez mamę i tak bardzo kochane. Mój osobisty pies pojawił się, gdy wyszłam za mąż. To był golden retriever Biszkopt. Po jakimś czasie, postanowiłam przygarnąć drugiego psa tej rasy. Odkryłam fundację pomocy goldenom. W domu pojawiła się
3 letnia suczka Lusia. Bardzo podoba mi się jej stosunek do dzieci, które nie należą do spokojnych. Lusia jest bardzo cierpliwa, dojrzała i mądra.
Byłaś opiekunką zastępczą dla szukających domów psów z fundacji?
Trafiały do mnie, by wyjść na prostą przed adopcją i odjeżdżały. Rozstania były bardzo bolesne. Ale jednocześnie te doświadczenia były niezwykłą lekcją dla moich dzieci. Trzeba czasami pozwolić komuś odejść. Mieć na uwadze, co jest dla niego najważniejsze. Dziecku to trudno zrozumieć, bo się przywiązuje i tęskni. Więc rozstania były pełne łez. Ale dzieci wiedziały, że my jesteśmy jak pogotowie ratunkowe, jak szpital, który musi psa wyleczyć, „ogarnąć”, socjalizować. Te zwierzęta dostawały ode mnie mnóstwo ciepła i miłości. Przechodziły metamorfozę. Pozostały w moim sercu.
Kiedy pojawił się Lord?
Moja mama wracając na stałe do Sandomierza zabrała oba goldeny (Biszkopta i Lusię). To była trudna decyzja. Te psy stanowiły sens jej życia, nie mogłyśmy się nimi podzielić, bo były ze sobą bardzo zżyte. Mój dom zrobił się strasznie pusty bez nich. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa i wiele radości. Znalazłam na stronie internetowej schroniska „Cztery łapy” pod Olsztynem taki opis: „nadzieja umiera ostania, nie pozwól by Lord odszedł niekochany”. Ta ośmioletnia sierota z chorym zaropiałym okiem znalazła u mnie przyjazny dom na starość.
Jakim psem jest Lord?
To wielki, czarny mieszaniec z pięknymi, smutnymi oczami. Był zobojętniały na otoczenie. Potem okazało się, że miał raka jelita, więc natychmiast został zoperowany. Leczymy też oko. Lord, to jedno
z najpiękniejszych moich życiowych doświadczeń – zachowywał się, jak człowiek, który nigdy nie widział i nagle odzyskał wzrok. Sposób, w jaki cieszył się z poznawania świata (wcześniej go nie znał) był wzruszający. Wszystkimi zmysłami chłonął wielowymiarowość otoczenia, smaki, zapachy, dźwięki, naszą czułość – urodził się na nowo. Przechodził przemianę i rozkoszował się każdą chwilą, a ja to czułam i cieszyłam się razem z nim.
A skąd się wzięła w Twoim domu Lady?
Córka potrzebowała dla siebie przyjaciółki, trochę młodszej, z którą mogłaby się pobawić, pobiegać. Na forum internetowym dostałam sygnał, że
w schronisku jest suczka, którą ktoś zostawił
w lesie, przywiązaną do drzewa. Musiałam ją przygarnąć. To pies, który wymaga socjalizacji, chyba nie zaznał wcześniej od ludzi nic dobrego. Ale ma
w sobie samą radość życia i bardzo się kochają
z córką. Moim status quo są psy, a świadomy wybór daje szansę bezdomnym i porzuconym czworonogom na godne życie i miłość.
Rozmawiała Dorota Szulc-Wojtasik
Fotografował Maciej Stefański
Na pytania odpowiada dr inż. n. wet
Jacek Wilczak z Katedry Dietetyki SGGW w Warszawie
Na jakie aspekty związane z żywieniem powinna zwrócić uwagę osoba decydująca się na adopcję starszego psa ze schroniska?
Pies zaadoptowany ze schroniska, podobnie jak w każdym innym przypadku powinien spożywać dietę/karmę, która jest adekwatna do jego aktualnego stanu zdrowia i pokrywającą zapotrzebowanie na wszystkie składniki pokarmowe. Na początku model żywienia stosowany w schronisku powinien być kontynuowany w warunkach domowych. Dopiero po aklimatyzacji podopiecznego nowy właściciel może wprowadzać model żywienia, który będzie dla niego najwygodniejszy i jednocześnie najkorzystniejszy dla psa. Jednakże zalecałbym na samym początku wybór sposobu karmienia, który w najlepszym stopniu spełni wymogi diety lekkostrawnej. Wybierając żywienie domowe, podawać należy adekwatną ilość białka o wysokiej strawności (preferowane białko pochodzenia zwierzęcego a nie roślinnego) i zawartości kwasów tłuszczowych nienasyconych, które wspomogą proces regeneracji tkanek. W wyborze karmy komercyjnej, warto zwrócić uwagę na rodzaj surowców wykorzystanych do jej produkcji oraz ilość energii strawnej, która w szybki sposób uzupełni niedobory energetyczne oraz dostarczy energię dla przemian metabolicznych składników białkowych.