Artykuły

Psy ze schroniska są wspaniałe w każdym zakątku świata

krzysztof-herdzin-1.jpg

Krzysztof Herdzin – ur. 1970 : doktor sztuk muzycznych, pianista (absolwent klasy fortepianu prof. K. Popowej – Zydroń w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, współautorki sukcesu Rafała Blechacza), aranżer, orkiestrator muzyki filmowej, kompozytor, dyrygent, producent płytowy, jeden z nielicznych artystów w naszym kraju poruszających się z sukcesem w świecie klasyki, muzyki pop i jazzu. Pracował z prawie wszystkimi, liczącymi się gwiazdami w naszym kraju. Jest autorem aranżacji i orkiestracji muzyki Jana A. P. Kaczmarka do filmu „Marzyciel” nagrodzonej Oscarem 2005, laureat Fryderyka 2012. Posiada 17 Złotych i cztery Platynowe Płyty dla aranżera. W dorobku ma 200 nagranych płyt CD, 3000 napisanych aranżacji, szereg nagród i wyróżnień, publikacji nutowych, koncerty w ponad 40 krajach świata. Miłośnik kotów. Przez wiele lat opiekun i przyjaciel kilku czworonogów, które jak sam mówi, odmieniły jego życie.

Jak rozpoczęła się Twoja miłość do kotów?

Opiekunem pierwszego kota zostałem w 1995 roku. Był to biało-czarny dachowiec którego z moją ówczesną dziewczyną znaleźliśmy na ulicy. Odchowaliśmy go i wyrósł na pięknego koto-psa, który reagował na komendy, był niezwykle z nami związany. Niestety Pysio po kilku latach zmarł na nowotwór. Ostatnim mruczącym członkiem rodziny był Czikuś, którego pożegnałem dwa lata temu. Miał wirusowe zapalenie otrzewnej. Był to najinteligentniejszy kot jakiego miałem. Chodziliśmy wspólnie na spacery, maszerował przy nodze. Staraliśmy się ratować mu życie na różne sposoby, wypróbowałem przez cztery miesiące wiele metod terapii. Od tamtej pory nie mieszka ze mną żaden zwierzak.

Dlaczego akurat koty wyjątkowo Cię urzekły?

Od pewnego czasu obserwuję u siebie cechy, które wyjątkowo przyciągają koty. Do kotów należy podchodzić czule, bez krzyku i drastycznych metod. Są to bardzo delikatne zwierzęta i wymagają mądrości w opiece nad nimi. Oddają wtedy swoją miłość. Jestem prawdziwym szczęściarzem, że kilka razy w życiu doświadczyłem tego. Mogłem rozmawiać ze swoimi kotami, spędzać z nimi czas. W krótkim czasie zyskaliśmy wyjątkową więź, nieporównywalną z żadną inną. Bardzo tęsknię do wszystkich moich zwierzaków, ale obecny tryb życia nie pozwala mi na odpowiedzialną opiekę nad czworo­nogiem. Wiele dni spędzam poza domem.

krzysztof-herdzin-2.jpg

Wybrałeś się jako wolontariusz na Jamajkę do schroniska i kliniki dla zwierząt. Opowiedz proszę o tym.

W okresie ostatnich czterech lat przeszedłem długą drogę rozwoju, przewartościowałem swoje życie, pracowałem nad sobą. Zmieniłem pewne toksyczne zachowania, które nie pozwalały mi funkcjonować w zgodzie ze sobą. Na koniec tej drogi, postanowiłem poddać się ekstremalnemu doświadczeniu i odcinając się od swojego środowiska, także geograficznie, na pewien czas poświęcić ciężkiej pracy. W ten sposób miałem zamiar oczyścić się, skupić na chwili „tu i teraz”. Wymyśliłem, żeby wyjechać jako wolontariusz na misję do miejsca, gdzie można odbyć wolontariat. Znalazłem firmę, która organizuje podróże w odległe zakątki świata. Można obrać różne cele, pracować w szkole, budować drogi czy mosty. Natomiast ja postanowiłem zająć się pracą właśnie ze zwierzętami. Wybrałem odległą i dość niebezpieczną Jamajkę, ponieważ moją pasją jest nurkowanie, a tam znajdują się piękne rafy koralowe. Jednak był to tylko dodatkowy argument. Pracowałem w intensywnym trybie, trzy dni w schronisku dla zwierząt, a dwa dni w klinice. Mieszkałem u jamajskiej rodziny, spędzałem z nimi wolne dni. Nauczyli mnie wszystkich ważnych w tamtym regionie zachowań. Musiałem od zera zbudować relację z nową rodziną, która po 4,5 miesiąca stała mi się niezwykle bliska. W schronisku pracowaliśmy we dwójkę z szefem, który był technikiem weterynarii. Na miejscu przeszedłem krótki kurs, tak więc pobierałem krew i asystowałem przy operacjach. Zajmowaliśmy się adaptacją zwierząt, aby było im łatwiej asymilować się w nowych domach. Warunki były trudne, upał 35 stopni, ogromny hałas, co było dla mnie szczególnie ciężkie jako muzyka. Zajmowałem się pracą głównie fizyczną. Czyściłem klatki z ekskrementów, czasem je naprawiałem, zbierałem dziennie kilkadziesiąt kilo kup z wybiegu, karmiłem psy, usuwałem im kleszcze, sprzątałem, zbijałem deski, ścinałem gałęzie w lesie na przeciwsłoneczne parawany itd. Początkowo się bałem kontaktów z nieznajomymi psami, dwa razy agresywne samce mnie dotkliwie pogryzły, było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Szybko psy mi zaufały, przyzwyczaiłem się do ciężkiej pracy. Na sam koniec mojego pobytu nawet najbardziej agresywni pensjonariusze na czterech łapach, z chęcią się ze mną bawili. Warunki w klinice weterynaryjnej, w porównaniu do panujących w Polsce były drastycznie inne. Wręcz polowe. Podczas pracy ujrzałem wiele cierpienia i nauczyłem się działać w sytuacjach ekstremalnie stresowych. Oprócz zwyczajnych wizyt, mieliśmy bardzo poważne przypadki typu amputacje kończyn, ekstrakcje oczu, operacje ogromnych nowotworów i eutanazje, czasem śmierci w męczarniach nieuleczalnie chorych szczeniąt i kociąt. Te bolesne chwile nauczyły mnie czym są ekstremalne doświadczenia. Należy w takiej sytuacji znaleźć pokorę wobec świata i życia. Musimy odrzucić pewne naturalne odruchy, często nawet obrzydzenia i sprzeciwu. Dzięki podróży niezwykle zdystansowałem się do otoczenia. Przestałem przejmować się błahymi rzeczami, wypisałem z portali społecznościowych. Wszyscy moi znajomi zauważyli we mnie zmianę. Pobyt na Jamajce zrealizował moje oczekiwania, ale także niezmiernie cieszę się z tego, że mogłem pomóc wielu zwierzętom i ludziom, którzy pracują z nimi na co dzień. Chciałbym także na miejscu w Warszawie w wolnych chwilach pomagać czworonogom i fundacjom. Kontakt z psimi i kocimi przyjaciółmi daje mi niezwykłą energię i siłę.

krzysztof-herdzin-3.jpg

Nie masz obecnie osobistego zwierzaka, bez wahania zgodziłeś się, aby w sesji okładkowej do naszego wywiadu wzięły udział koty z fundacji Ja pacze sercem.

Nie powiem niczego nowego, zwierzęta są od nas uzależnione. Mamy na świecie zbyt dużą populację czworonogów. Nie każdy z nas ma możliwość, aby pomagać adoptując koty i psy do własnego domu. Możemy więc pomagać jak tylko możemy. W miarę czasu i chęci. I warto zwracać uwagę na zachowania niepożądane. Pamiętajmy o tym, aby reagować na zachowania ludzi, które krzywdzą zwierzęta. Staram się więc pomagać i wspierać pro zwierzęce inicjatywy.


Rozmawiała: Dorota Szulc-Wojtasik
Zdjęcia: Taida Tarabuła i archiwum prywatne


krzysztof-herdzin-4jpg.jpg

Krzysztof Herdzin i wolontariusze Fundacji Ja Pacze Sercem, Ola Ziemlińska i Maciek Duch


Fundacja Ja Pacze Sercem pomaga kotom niewidomym oraz niedowidzącym. Każdego dnia uczymy się od naszych kocich przyjaciół patrzeć sercem i działać z sercem. Zajrzyj do nich i zobacz jak walczą o każde kocie oczy i kocie życie.
www.japaczesercem.pl