Psy towarzyszą mi przez całe życie
Emilian Kamiński aktor i reżyser teatralny, filmowy i musicalowy, wokalista i pisarz. Założyciel Fundacji Atut i Teatru Kamienica w Warszawie. Zwierzęta są obecne w życiu Emiliana Kamińskiego od dzieciństwa. Swoją przygodę z psami rozpoczął w mroźną sylwestrową noc, kiedy to sfora psów dała mu w swoim stadzie schronienie. Dzięki temu związał całe swoje życie z tymi wspaniałymi przyjaciółmi człowieka. Obecnie jest opiekunem czterech wyjątkowych czworonogów, z których każdy jest inny, ale ze wszystkimi udało się Emilianowi nawiązać wyjątkową relację. Innymi zwierzętami, również od dawna obecnymi w jego życiu są konie, które odróżniają się charakterem i usposobieniem od psów, jednak są także niezwykle wrażliwe. Po doświadczeniach Emiliana z hipoterapią okazało się, że nawet najbardziej ostry koń, kiedy podchodzimy do niego z czystymi intencjami i otwartym sercem, da się okiełznać. Jak przystało na zaangażowanego miłośnika zwierząt, dla psów znalazło się także miejsce w sztukach wystawianych w warszawskim teatrze Kamienica. Spektakl „Psiunio” opowiada o tym, jak ważne są w naszym życiu zwierzęta.
NA PYTANIA ODPOWIADA Emilian Kamiński:
Od jak dawna jest Pan miłośnikiem zwierząt?
Miłość do zwierząt mam od zawsze. Można powiedzieć, że kiedy byłem mały psy uratowały mi życie. W wyjątkowo mroźnego Sylwestra, w wieku 2,5 roku uciekłem z domu. Kilka godzin mnie nie było, a okazało się potem, że schroniłem się na ugorach w stadzie psów, które grzały mnie sobą. Zamiast mnie „zjeść”, postanowiły mnie w tę mroźną noc ocalić. Od tego czasu jestem miłośnikiem psów, zwłaszcza bezdomne kudle są moimi ulubieńcami. Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że psy moich znajomych „zmieniały właściciela”, gdyż w ciągu kilku godzin tak się ze mną zaprzyjaźniły, że nie chciały odstąpić mnie na krok. Być może wyczuwają energię i empatię jaką je darzę.
Jakie psy były obecne w Pana życiu, oraz znajdują się w nim aktualnie?
Jack russel terier Tolek to pies mojego synka Cypriana, mały figlarz. Owczarek alzacki został zakupiony wspólnie z siostrą. Od czasu kiedy jego siostra nas opuściła można powiedzieć zwariował i jest psem nadpobudliwym. Kolejny pies w moim życiu to Czwartek, owczarek niemiecki który był moim prezentem dla żony. Niestety już odszedł od nas. Po nim zawitał w naszym domu kolejny pies o tym samym imieniu. Przygarnąłem go 7 lat temu. Przyprowadził go do mnie pewien człowiek kiedy byłem w teatrze. Od razu zorientowałem się,
że ten pies ma taką samą duszę jak nasz ukochany owczarek niemiecki i dlatego został tak samo nazwany. Wyglądem przypomina polarnego wilka, więc nie jest zbyt podobny do owczarka niemieckiego, ale zdecydowanie jest kontynuacją tamtego wyjątkowego psiaka, gdyż „przejął” jego zwyczaje, np. „mówienia” do mnie po powrocie do domu. Kundelka Lisia trafiła do naszego domu trzy tygodnie temu z Celestynowa. Byłem zachwycony organizacją i wyglądem tego schroniska, gdzie psy przebywają w dobrych warunkach. Trafiłem na pracowników, którzy znali charaktery psów. Dzięki temu przygarnąłem „właściwego” czworonoga. Lisia początkowo nie chciała ze mną wyjść ze schroniska, ale kiedy dotarła razem
z opiekunką do samochodu i zostaliśmy sami, uspokoiła się i okazała się psem idealnym dla mnie. Poprzedni właściciele dwa razy oddawali Lisię z powrotem do schroniska, tak więc po kilku dniach zadzwonił do mnie zaniepokojony dyrektor, który pytał, jak się suczka sprawuje w nowym domu. Generalnie nie mamy z nią żadnych problemów. Boi się niektórych rzeczy, np. metalu, czy jazdy samochodem. To zapewne świadectwo traum przeżytych podczas dotychczasowego życia. W naszym domu nie spotka ją już na pewno nic złego i miejmy nadzieję otworzy się na nowe doświadczenia i stanie się bardziej towarzyska, w czym z pewnością cała rodzina, oraz pozostałe zwierzaki chętnie jej pomogą.
Jest Pan także blisko związany z końmi, gdybyśmy mieli porównać relację człowiek-pies, oraz człowiek-koń, czym się one różnią?
Koń jest bardzo wrażliwym stworzeniem, w porównaniu z psem jest mniej odważny, bardziej wyważony. Koń ma także w sobie więcej strachu. Ze względu na swoją wielkość i doskonały słuch odczuwa więcej bodźców, co powoduje, że bardziej boi się otaczającego go świata. Psy są odważniejsze i mniej płochliwe, a co za tym idzie lepiej jest nam, ludziom się z nimi dogadać, łatwiej możemy przewidzieć ich reakcje. Na przykład zawsze kiedy wchodzimy do boksu z koniem, powinniśmy się do niego odezwać, gdyż konie śpią na stojąco, a niespodziewany gość może ich wyrwać ze snu i wywołać nerwową, płochliwą reakcję. Przez pewien czas byłem w ośrodku, gdzie używaliśmy koni do hipoterapii. Pod kontrolą wypuszczaliśmy dzieci do ich „zwierzęcych terapeutów”, aby same mogły wybrać konia z którym chciałyby pracować. Znajdował się tam bardzo ostry koń, Intruz, który wszystkich zrzucał z siodła. Pewnego dnia podszedł do niego niepełnosprawny chłopiec, a Intruz potraktował go bardzo przyjaźnie, dał się osiodłać. Trzeba pamiętać, że konie są telepatami, wyczuwają nasze emocje, oraz są w stanie dostosować swoją reakcję do reakcji człowieka. Wiedzą, kto się ich boi, kto chce potraktować je źle, oraz jak w przypadku tego chłopca, kto podchodzi do nich z czystymi, dobrymi zamiarami. Trzeba wchodzić do konia z dobrą myślą, nie z zasadą „pokonam Cię”. Podobnie jest z psami. One także wyczuwają nasze emocje. Lisia wiedziała, kiedy wsiadła ze mną do samochodu, że przyjechałem do schroniska, żeby zabrać ją do nowego domu, lepszych warunków, gdzie będzie kochana i dostanie dobrą opiekę, dlatego też uspokoiła się i bardzo szybko odwzajemniła moje dobre uczucia.
Czy może nam Pan powiedzieć parę słów o wyjątkowym spektaklu „Psiunio” wystawianym w Pana teatrze „Kamienica”?
To rzeczywiście wyjątkowy spektakl, pies odgrywa w nim dużą rolę, pomimo, że nie ma go na scenie. Na samym początku sztuki dowiadujemy się, że zaginął, a jego brak wywołuje pomiędzy małżeństwem które było jego właścicielami różnego rodzaju napięcia i animozje. Zaczynają się ze sobą spierać. Pokazuje to, jakie znaczenie może mieć pies w życiu człowieka, łagodzi obyczaje i łączy członków rodziny. Aby uspokoić wszystkich miłośników zwierząt, od razu powiem, że na końcu sztuki pies powraca do swoich opiekunów. To nie koniec psiego tematu w teatrze, w spektaklu „Miłość i polityka” razem ze swoją panią, Magdą Wójcik gra papillon Goldi. Zdecydowanie odnalazła w sobie talent aktorski, a kiedy nie zgadza się ze scenariuszem, ucieka za kulisy i daje w ten sposób wyraz swojemu niezadowoleniu.
Rozmawiała Dorota Szulc-Wojtasik
Fotografowała Magdalena Wiśniewska-Krasińska