Przyjaźń od pierwszego wejrzenia
Niespełna rok temu, do mieszkania państwa Urbańskich na warszawskim Urysnowie trafiła maleńka suczka, prosto ze schroniska dla bezdomnych zwierząt "Na Paluchu". Szymon Urbański opowiedział Natalii Gierymskiej wszystko na temat adopcji i wychowania jego przemiłej pupilki.
Pojechałem "Na Paluch" z tatą, żeby obejrzeć psy w boksach. Tymczasem, w biurze, gdzieś w kącie, zobaczyłem dwa "chomiki". To były malutkie suczki, wielkości mojej dłoni. Miały około czterech tygodni. Nie wiadomo co stało się z ich matką, zostały przywiezione do schroniska tego dnia rano. Spytałem, czy one również są do adopcji. Odpowiedziano mi, że tak. Wziąłem jedną z nich na ręce i stwierdziłem, że tej suni już nie oddam. Gertrudka spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Jej siostra również znalazła nowy dom. Niedługo po adopcji zagrała nawet w popularnym serialu.
Jak poradziłeś sobie z opieką nad tak młodym pieskiem?
Gertruda to mój pierwszy pies. Miałem już do czynienia ze zwierzętami, hodowałem żółwie, świnkę morską, mam rybki. Jednak zawsze marzyłem o psie. W opiece nad suczką pomagali mi rodzice. Przez pierwsze dwa tygodnie byliśmy przy niej cały czas. Najpierw tata, a potem mama wzięli urlop w pracy, żeby nie zostawała sama. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, kładliśmy ją na poduszce, przykrywaliśmy kocykiem. Nawet zegar ustawialiśmy przy niej, bo tykanie imitowało dźwięk bicia serca matki. Stawaliśmy w nocy co trzy godziny, aby ją nakarmić.
Co zrobiłeś, aby dobrze wychować suczkę?
Po okresie szczepień i obowiązkowej kwarantannie, uczyłem ją wychodzenia na spacery. Szybko pojęła, że w domu nie może się załatwiać, tylko na dworze, ponieważ zawsze dostawała nagrodę. Wychowanie nie sprawiało mi kłopotu. Nauczyłem Gertrudkę do tej pory jednej sztuczki i na razie wystarczy. Siada na komendę, choć nie zawsze jej to wychodzi. Niczego nie niszczy w domu, bo ma cały kosz psich drobiazgów: sznureczek, piłeczkę, gumowe zabawki. Czasami tylko zdarzy się, że zabierze kapeć lub leżącą na podłodze maskotkę. Przyznaję, że trochę ją rozpieszczamy. Gertrudka (nazywana przeze mnie "nietoperkiem" ze względu na duże uszy) śpi w moim pokoju, ale nie w swojej pluszowej budzie, lecz na...mojej poduszce.
Bywały trudne chwile?
Na co dzień jest raczej sielankowo, naszą królewnę traktujemy niczym członka rodziny. Bardziej nawet jak córkę, aniżeli psa. Ciężkie momenty przeżywaliśmy, kiedy okazało się, że konieczne będzie przeprowadzenie operacji tylnej łapki. Po niej czekała ją rehabilitacja. Teraz Gertrudka biega już na czterech łapkach. Jest ruchliwa, wesoła i bardzo towarzyska. Jak się ją głaszcze, przewraca się raz na jeden, raz na drugi bok ? aby było symetrycznie. To bardzo wdzięczny piesek. Kiedy wracam z uczelni, wita mnie w drzwiach machając radośnie ogonem. W listopadzie będzie obchodziła imieniny.
http://paluch.org.pl