Podróże zagraniczne z psem
Na pytanie odpowiada
dr hab. Rajmund Sokół profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego
w Olsztynie, kierownik Zakładu Parazytologii i Chorób Inwazyjnych
Czy to prawda, że wyjeżdżając z psem na zagraniczne wakacje, nie musimy zabezpieczać go przeciwko kleszczom?
To nieprawda. Największą rolę na terenie Polski i Europy odgrywa kleszcz pospolity (Ixodes ricinus), kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus) i kleszcz psi (Rhipicephalus sanguineus). Są one nosicielami wielu
chorób zakaźnych i inwazyjnych. Niezależnie od tego, czy wybieramy się z czworonożnymi ulubieńcami na wojaże zagraniczne, czy krajowe powinniśmy zawsze zabezpieczać naszych pupili przeciwko inwazjom kleszczy. Obecnie granice Unii Europejskiej są otwarte i nie ma problemów na przejściach granicznych. Nadal są jednak kraje (Wielka Brytania, Irlandia i Szwe-cja), gdzie musimy mieć ze sobą paszport naszego psa. W dokumencie tym powinien znaleźć się wpis lekarza weterynarii świadczący
o zastosowanym u zwierzaka preparacie przeciwkleszczowym z datą jego podania – zwykle trzeba go zastosować na dobę przed przekroczeniem granicy państwa, do którego się udajemy. W preparaty przeciwko kleszczom możemy zaopatrzyć się w każdej lecznicy dla zwierząt. Są to środki łatwe w stosowaniu (spot on lub obroże). Ich działanie obejmuje okres od jednego do kilku miesięcy – warto upewnić się przed wyjazdem, jaki jest termin ważności danego preparatu. Nie zapominajmy również o istotnej zasadzie: oglądajmy psa po każdym spacerze.
MIT
Poza granicami naszego kraju nie musimy
chronić psa przeciwko kleszczom.
Agnieszka Szulim-Badziak
|
Agnieszka Szulim-Badziak – dziennikarka, prezenterka telewizyjna. Znana m.in. z popularnego programu „Kawa czy herbata?” w TVP1. Wspólnie z mężem Adamem Badziakiem, motocyklistą, są właścicielami dwóch psów rasy jack russell terier Angela i Amelki.
Mój mąż był wielkim fanem tej rasy. Kiedy go poznałam, miał już Angela. Kupił go siedem lat temu, gdy jack russell teriery były jeszcze rzadko spotykane. Od początku bardzo polubiłam te psy. Sama wychowywałam się w domu, w którym były zwierzęta. W dzieciństwie moim pierwszym pupilem był pekińczyk Pańcio, który dożył czternastu lat. Potem mieliśmy kota syjamskiego, następnie dachowca. W międzyczasie był również york Lola, który do dziś mieszka z moją mamą. Kiedy wyprowadziłam się z domu rodzinnego, zamieszkałam z mężem i Angelem. Marzyłam jednak o psie, który byłby tylko mój. Zdecydowaliśmy więc, że weźmiemy drugiego czworonoga – tej samej rasy co Angel. Szukając hodowli jack russel terierów w Internecie, natknęłam się na zdjęcie ślicznej suczki. Od razu mi się spodobała. Pojechałam po nią aż pod Poznań. Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Suczka nie dość, że podbiegła do mnie jako pierwsza ze szczeniaków, to była dokładnie taka, jaką sobie wymarzyłam. Angel szybko zaakceptował Amelkę (ze względu na niego, suczka została wysterylizowana). W rezultacie zupełnie weszła mu na głowę i dzisiaj to ona dominuje w stadzie. Amelka jest psem wdzięcznym i bardzo pozytywnym. Przyznają to osoby, które miały okazję się z nią zetknąć. W dodatku jest zupełnie bezproblemowa. Mogę zabrać ją ze sobą niemal wszędzie, nawet do pracy. Na planie czuje się doskonale. Kiedy prowadzę „Kawę czy herbatę”, suczka biega po studiu, wita się z gośćmi, wskakuje na kolana. Siedzibę telewizji traktuje jak drugi dom. Zarówno ja, jak i mój mąż kochamy zwierzęta. Planujemy mieć w przyszłości więcej czworonogów. Na naszym ślubie prosiliśmy gości, aby zamiast kwiatów przynieśli karmę lub wpłacili pieniądze na rzecz bezdomnych zwierząt, które następnie przekazaliśmy jednemu ze schronisk. Zdarzyło się naszym psom kilka razy złapać kleszcze, dlatego zawsze pamiętamy o zabezpieczeniu ich specjalnymi preparatami przeciwko tym pasożytom.