Artykuły

Pies odwdzięcza się nam miłością

a-s.jpg

Poznałyśmy się z przedsiębiorczynią Agnieszką Osochowską podczas poszukiwania domu dla suni uratowanej z bardzo trudnych warunków. Adopcja została objęta patronatem naszego miesięcznika i szczególnie zależało nam na tym, aby znaleźć dla suni dom pełen ciepła i miłości, taki, w którym nie spotka ją już nic złego. Udało się to właśnie dzięki Agnieszce, która zdecydowała się ją adoptować. Marzymy o tym, aby każdy bezdomny psiak trafił tak jak Mia na kochających opiekunów.


Czy od dziecka towarzyszyły Ci w życiu zwierzęta?

Tak, od kiedy pamiętam w moim domu były obecne bardzo różne zwierzęta, szczur i papuga. Przez 16 lat mieszkał z nami Pimpek – kundelek, choć prawie szpic miniaturowy. Spędzaliśmy ze sobą wiele czasu, byliśmy nierozłączni. Później mieszkałam dłuższy czas w Atenach, gdzie także miałam zwierzęta. Na studiach miałam kotkę Elpidę – z greckiego oznacza to słowo „nadzieja”. Później opiekowałam się Spajkim, który niestety wiele chorował, ale udało nam się przeżyć wspólnie kilka naprawdę radosnych lat.

Jak trafiłaś na ogłoszenie o adopcji Mii?

Tydzień po odejściu Spajka, czułam ogromną pustkę. Dom bez tupania psich stópek, wydawał się niekompletny i pusty. Zaczęłam więc szukać pieska do adopcji. Świadomie chciałam adoptować psa, zaopiekować się nim, dać mu miłość i radość.

Dla mnie była to wzorcowa adopcja. Po wizycie przedadopcyjnej, kiedy przyjechałyśmy z wolontariuszką Katią, w nowym domu, waszym, wszystko już było. Na Mię czekała karma, posłanie i zabawki. Byliście doskonale przygotowani.

Tak, chciałam już od pierwszych dni, aby Mia poczuła się kochana i zaopiekowana. Pierwsze trzy dni Mia była niezwykle spokojna, spędziła je praktycznie na posłaniu. Była niezwykle wdzięczna, wszystko robiła „pod nas”, aby się przypodobać. Po pierwszej nocy kiedy wstałam z emocji o 5 rano, Mia od razu także się przebudziła. Chodziła za mną krok w krok. Po kilku tygodniach pokazała nam swoją osobowość, ale uwielbiam ten wyjątkowy proces przemiany, jaka następuje w psach przygarniętych. Uważam, że jeszcze nie wykrzesała z siebie wszystkiego i pracujemy nad tym, aby była bardziej otwarta na nowe rzeczy. Wie, że to ja mam jej pokazać świat.


a-s1.jpg


Czy macie swoje wspólne rytuały?

Tak, Mia wskakuje rano do naszego łóżka i przytulamy się. Wychodzimy na spacer, a po powrocie kiedy ja się szykuję do wyjścia, przemywam jej także oczy wacikiem z wodą. Jemy wspólnie śniadanie i po nim bawimy się około 30 minut. W czasie mojej pracy, asystuje mi, reaguje na telefony, nawet czasami dopowiada coś od siebie. Z czasem pewnie nauczy się mówić i będziemy rządziły światem! Myślę, że niesamowita przygoda przed nami, czekamy do wiosny i lata, pojedziemy razem na Mazury. Po pierwszej cieczce Mia zostanie oczywiście wykastrowana. Jest bardzo młoda, przez osłabioną odporność nie mogła mieć na początku zrobionych wszystkich szczepień. Pozbyłyśmy się też pasożytów. Bardzo mnie cieszy każda zmiana na lepsze zarówno w psychice jak i wyglądzie Mii. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez niej, zachęcam wszystkich do adopcji, do przyjęcia do swojego domu takiego wyjątkowego zwierzaka. Opieka nad psem, tworzy inną rzeczywistość. Zachęcam, nawet osoby które pracują w korporacjach, do tego aby zaprosiły do swojego życia zwierzę. Nie bójmy się pochodzenia psa, czy jego wieku, pies odwdzięcza się nam większą miłością, niż jesteśmy w stanie opisać.


Rozmawiała i fotografowała
Dorota Szulc-Wojtasik