Artykuły

Nowe imię – nowe życie, od Saturna do Bodo, historia wyjątkowej adopcji

znani-pl-1.jpg

Piotr Ligienza – aktor filmowy i teatralny, wraz z rodziną opiekuje się cudownym kundelkiem, adoptowanym ze schroniska w Świeciu. Jak podkreśla, bardzo ważne przy adopcji czworo­noga było to, aby cała rodzina uczestniczyła w tej decyzji i zobowiązała się do opieki. Zauważony na profilu społecznościowym schroniska Saturn, zyskał nowe życie i nowe imię – Bodo.


Czy Bodo jest pierwszym czworo­nogiem w Twoim życiu? Opowiedz nam jego historię.

Tak, pierwszym w dorosłym życiu. W zasadzie mogę powiedzieć, że nie chciałem mieć psa. Ale po wywierceniu dziury w brzuchu przez żonę i córkę, pomyślałem, że może warto się zgodzić. Przede wszystkim zależało mi na tym, aby to był nasz pies rodzinny. Aby każde z nas miało związane z nim obowiązki. Przez kilka miesięcy moja żona i córka pokazywały mi różne zwierzaki, a pewnego dnia rzuciło mi się w oczy ogłoszenie na portalu społecznościowym, przedstawiające właśnie Bodo do adopcji. Postanowiliśmy się odezwać w sprawie tego ogłoszenia. To był impuls, ale przemyślany, bo wcześniej omawiany i „wywiercony”. Ze zdjęcia Bodo emanowała jakaś wyjątkowa energia. Skontaktowaliśmy się ze schroniskiem w Świeciu. I po pewnym czasie trafił do nas Bodo, wcześniej nosił imię Saturn. W adopcji pomogła nam Pani wolontariuszka, udzieliła wszelkich ważnych informacji.
Świecie okazało się być bardzo daleko, ale pojechaliśmy, zastępczym samochodem i całą rodziną. Myśleliśmy, że Bodo będzie nieco mniejszy, lekko nas przeraził początkowo jego wymiar. Odbyliśmy spacer zapoznawczy, wypełniliśmy dokumenty i rozpoczęliśmy długą podróż z Bodo do jego nowego domu.

Jaki był Bodo na samym początku?

Bodo od początku nie miał żadnych problemów z adaptacją. Potraktował naszą rodzinę jako nowe stado, czujemy że bardzo szybko nas pokochał. Kiedy nie ma nas długo w domu, widać, że Bodo smutnieje. Najlepiej czuje się w pełnej grupie. Tak jak wspomniałem, wszyscy się nim zajmujemy. Zabraliśmy go szybko na rodzinny urlop nad morze. Okazało się, że w podróży zachowuje się lepiej niż moje dzieci (śmiech). Nie zapomnę tego widoku, kiedy Bodo pierwszy raz był na plaży. Niemalże unosił się nad ziemią. Niesamowitą satysfakcję daje nam to, że daliśmy mu nowy dom i lepsze życie.


znani-pl-2.jpg


Co Bodo lubi robić?

Jest świetny w tropieniu, na to poświęca najwięcej uwagi na spacerze. Mimo swojego wieku, około 3 lat, a więc nie szczenięcego, uwielbia się uczyć nowych rzeczy i sztuczek. Ma w sobie pewną nutę nostalgii, jedynie podczas długiej zabawy jest bardzo ucieszony i widać jego bezgraniczną radość. Taki pewnie jego urok związany z poprzednimi przeżyciami.

Co dało Twoim dzieciom dołączenie do domu Bodo?

Moje dzieci bardzo kochają Bodo i traktują go jako członka rodziny. Każde z nich ma swoje obowiązki. To moja córka jest pierwszą opiekunką Bodo, wychodzi z nim, daje mu jeść i prowadzi kalendarz mycia zębów.
Rano wstaje przed szkołą, nawet jeśli ma lekcje na 8:00, wyprowadza go. Na popołudniowy spacer chodzą z moją żoną, a mi przypada ostatni, wieczorny. Bodo jest też bezproblemowy w zostawaniu samemu w domu, wie, że do niego wrócimy, nie ma więc lęku separacyjnego. Każdej osobie, która obawia się adopcji czworo­noga można przedstawić nasz pozytywny przykład.


Rozmawiała i fotografowała
Dorota Szulc-Wojtasik