Artykuły

Nasz dom pełen zwierząt

j-krucinski-1.jpg


Aktor Janusz Kruciński z żoną Anetą, są parą bardzo aktywnie wspierającą bezdomne zwierzęta. W ich życiu rodzinnym była obecna sunia rasy owczarek niemiecki Tola, jak sami mówią, wyjątkowy, ukochany członek rodziny. Obecnie mieszkają z nimi przygarnięte bezdomniaki, czyli kotka Marysia, sunia Zuzia i pies Alex.


Zawsze miło jest poznać osoby o podobnej wrażliwości wobec zwierząt bezdomnych. Dziękuję, że zgodziliście się na wywiad. Opowiedzcie nam proszę, jak to było, kto był pierwszy w Waszym domu?


Janusz Kruciński: Pierwsza jeśli chodzi o posiadanie zwierzaków, była moja żona – Aneta a potem suczka rasy owczarek niemiecki. Tola była absolutnie wyjątkowa. Kiedy pojawiła się na świecie nasza córka, poznaliśmy jej prawdziwe możliwości. Psiarze mówią, że taki właśnie czworonożny egzemplarz zdarza się każdemu człowiekowi raz w życiu. Kiedy byliśmy w domu rodziców Anety, nasza Tola stanęła w drzwiach domu, broniąc go przed przebywającym tam od zawsze kaukazem, była niesamowicie stadnym psem. Kiedy biegała po ogrodzie i słyszała choćby najmniejszy odgłos jaki wydawała nasza córeczka, natychmiast stawiała się gotowa przy wózku. Było z Tolą tyle przygód, że moglibyśmy napisać książkę. Nasza córka miała z suczką fantastyczną relację już od samego początku.

Właśnie, jaka była relacja Toli z Waszą córką?

Aneta Krucińska: Tola przede mną wiedziała, że jestem w ciąży. Podczas spacerów, była dla mnie jakby bardziej delikatna. Dopiero dwa tygodnie później, potwierdziło się, że będziemy mieli dziecko.

Janusz Kruciński: Dziewczyny miały wyjątkowy kontakt, najlepszym tego dowodem jest to, że nasza córka Kalina, która ma obecnie 15 lat, nadal ogląda jej zdjęcia, filmy z Tolą, pije w kubku z podobizną naszego owczarka.
Tola miała wyjątkową chustkę, w kolorze czerwonym, którą zawsze miała na sobie, właśnie w niej jest na tym kubku odwzorowana. Były przyjaciółkami, a Tola naszym członkiem rodziny. Wychowywaliśmy Kalinę od zawsze w bardzo bliskim kontakcie z naturą i zwierzętami, zawsze ratowała trzmiele i wszelkie małe żyjątka. Tola była jej najwierniejszą towarzyszką wszelkich dziecięcych zabaw. Dzięki kontaktowi z sunią, Kalina ma wyjątkową rękę do zwierząt, nauczyło ją to empatii i podejścia do czworonogów.


j-krucinski-2.jpg


Opowiedzcie nam o swoich aktualnych zwierzakach.

J.K. i A.K.: Teraz mamy już zredukowany stan, czyli dwa psy i jednego kota, ale jeszcze niedawno było ich więcej, czyli trzy psy i dwa koty. Pierwszym zwierzakiem jakiego przygarnęliśmy wspólnie był kot, którego uratowaliśmy spod śmietnika. Był schorowany, miał koci katar, a że Tola była dość chorowita, trzymaliśmy go początkowo w innym pomieszczeniu. Budził się bardzo wcześnie, więc karmiliśmy go czasami o 6 rano. Z czasem trafił oczywiście do naszego domu, nazwaliśmy go Kiepura, ponieważ miał w sobie taką wolę życia, że darł się o nie i po prostu je sobie wyśpiewał. Nasza kotka, która jest z nami, nosi imię Maria, od Marii Callas. Nadając imiona zwierzakom poszliśmy właśnie tym tropem. Kiepura, zwany Kiepkiem, był najlepiej znany z podbierania nam najróżniejszych rzeczy z kuchni, czy grilla. Marysia natomiast jest spokojna i nie zawsze ma chęć na pieszczoty. Początkowo była nieco zdziczała i chwilę to trwało, mniej więcej rok, zanim udało nam się ją pozbawić lęków i nieufności. Kolejnym czworonogiem w naszym domu, jeszcze za czasów Toli była Evita. Pierwszy biały szczeniak, który miał być akitą, a okazał się mieszanką huskiego z malamutem. Jej malamucie koncerty nie raz dawały nam popalić. Właśnie Kiepek, Marysia i Evita przyjechały z nami do Legionowa ze Śląska. W gratisie do naszego nowego domu dostaliśmy czarną sunię Zuzię.
Obecnie Zuza ma 11 lat. Potem pojawił się rudy psiak Alex, czyli początek psiego zbieractwa. Miał być na tymczas, ale oczywiście został z nami na zawsze. Potem mieliśmy jeszcze kilka innych pomocowych przygód, spaniel Borys, wyrzucony z samochodu na ulicy. Wiele godzin trwała akcja wyłapywania go. Kiedy zabraliśmy go do lecznicy, okazało się, że ma czip, ale nie zarejestrowany w bazie danych, więc jego właściciele, nie mogli nawet ponieść konsekwencji swojego czynu. Udało nam się na szczęście wyadoptować Borysa do dobrego domu. Trafił do naszych sąsiadów. Podobne historie zdarzają się nam ciągle, pomaganie bezdomnym zwierzakom całkiem dobrze nam wychodzi.

Co daje Wam kontakt ze zwierzętami?

J.K. i A.K.: Spokój i niesamowitą frajdę. Naukowcy to udowodnili, ale wystarczy zwykła obserwacja, aby zobaczyć jak zwierzęta działają na ludzi. Obecność czworonogów w domu jest czymś nie do zastąpienia. Dobro w najczystszej postaci. Dodatkowym atutem jest także konieczność spacerowania z psem. To zawsze nadprogramowy ruch, którego zwykle nam brakuje w codziennym życiu. Ale czym byłyby nasze dni, nie ubarwione tymi wszystkimi historiami o bezdomnych czworonogach, którym mogliśmy pomóc, ich różno­rodnych charakterach i przygodach.


Rozmawiała i fotografowała
Dorota Szulc-Wojtasik