Nasz dom jest pełen miłości do zwierząt
Andrzej Supron − utytułowany polski zapaśnik, mistrz świata i Europy, wicemistrz olimpijski, trener i sędzia, aktywny także w branży rozrywkowej. Wraz z żoną Edytą są opiekunami suni Cziki i kotki Loli. Nie przechodzą obojętnie nad krzywdą zwierząt, zawsze starają się im pomagać.
Czy Czika i Lola są pierwszymi czworonogami jakimi opiekowaliście się w swoim życiu?
Andrzej Supron – Przez całe swoje życie miałem pod swoją opieką czworonogi. Przede wszystkim psy. Ale od czasu kiedy mieszkamy razem, mieliśmy boksera, także szczury – Stefana i Bogdana. Były z nami niezwykle zaprzyjaźnione. Obecnie naszymi podopiecznymi są dwie dziewczyny, Czika sunia rasy bolończyk i koteczka Lola. Czika ma 10 lat i jest z nami od początku swojego życia, wzięliśmy ją w pełni świadomie, bardzo namawiał nas na to nasz syn. Nieco później dołączyła Lola, która jako kocię zamieszkała w pobliżu naszej restauracji. Początkowo miał ją przygarnąć nasz przyjaciel, ale niestety nie zaadaptowała się w jego domu. Przyniósł ją do nas po kilku dniach od adopcji, z pełną wyprawką i tak już została z nami na dobre. Dziewczyny nie przyjaźnią się, ale się tolerują.
Zdecydowaliście się na Czikę, psa rasy bolończyk, co zadecydowało o tym wyborze?
Edyta Supron – Wcześniej mieszkała z nami bokserka. Chcieliśmy więc mniejszego psa. Bolończyk jest bardzo przywiązany do opiekuna. Zachowuje się trochę jak kot, jest świetnym domownikiem. Bolończyki często nie szczekają w ogóle. Czika bardzo późno wydała z siebie pierwszy dźwięk. Jest niezmiernie spokojna i zdecydowanie upodobała sobie towarzystwo mojego męża. Wystarczy jej jedynie jedną łapką dotykać nas, siedząc na kanapie, a już uśmiecha się i jest szczęśliwa. Uwielbiamy ją ze sobą zabierać na wycieczki, chętnie jeździ samochodem. Lola nie jeździ z nami, nie jest aż tak wielką fanką podróży jak jej psia siostra.
Jakie są Wasze czworonożne towarzyszki?
A.S. E S. – Obydwie są niezmiernie towarzyskie, uwielbiają naszych gości. Lola podobnie jak inne koty z sąsiedztwa, chodzi z nami na spacery, jednak dochodzi jedynie do końca ulicy, a dalszy świat ją nieco przeraża. Natomiast często obserwujemy naszych sąsiadów spacerujących po lesie z psem, a także kotem. Tak jak wspominaliśmy, dziewczyny nie są ze sobą bardzo zaprzyjaźnione, ale tolerują się i uzupełniają. Obydwie są też bardzo ciekawskie. Każde zakupy, czy nowa rzecz wzbudzają ich ogromne zainteresowanie.
W jaki sposób angażujecie się w akcje pomocy zwierzętom bezdomnym?
A.S. – Nie wyobrażam sobie jak można skrzywdzić tak przyjazne zwierzęta jak pies czy kot. One oddają nam bezgranicznie swoją miłość, a oczekują jedynie wzajemności i opieki. Jeśli mamy możliwość, oczywiście staramy się pomagać i angażować w akcje pomocy bezdomnym zwierzętom.
E.S. – Ja często znajduję bezdomne zwierzęta i staram się im pomagać. Zauważyłam, że zdarza się to falami, podczas krótkiego okresu trafiam na wiele istot, którym trzeba pomóc. Obdzieliłam już pół rodziny różnymi psami. Mamy swojego rodzaju zwierzęcy magnes. Nawet o budowie naszego domu zadecydowały zwierzaki, podczas kiedy wybieraliśmy działkę, na tej właśnie gdzie znalazł się nasz dom stały dwie sarny.
Czy macie jakąś szczególnie wartą zapamiętania historię adopcji?
A.S. E S. – Mamy jedną fantastyczną historię. Można ją nazwać „najlepszy prezent”. Znalazłam go na peronie, biegał zdezorientowany, zabrałam go więc do domu. Zamknęłam w salonie i pojechałam do pracy. Andrzej się obudził i znalazł obcego psa w domu. Wieszaliśmy ogłoszenia, próbowaliśmy odnaleźć opiekunów bezdomniaka. Nie był oznakowany. Po dwóch tygodniach poszukiwań, zadzwoniłam do swoich rodziców. Jak sami mówią, był to „najlepszy prezent”. Daje im niezwykle dużo ciepła i pięknych wzruszeń. Mają z kim rozmawiać, Lucky, bo tak go nazwaliśmy, związał się z nimi niesamowicie. Możemy z czystym sumieniem polecić psa i kota każdemu człowiekowi. Zwierzę zawsze nas wysłucha, łagodzi obyczaje i dyscyplinuje. Zachęcamy gorąco do adopcji i pomagania, naprawdę warto!
Rozmawiała: Dorota Szulc-Wojtasik
Zdjęcia: Małgorzata Iwanicka