Nasi nauczyciele uczuć
Marta Ścisłowicz jest aktorką filmową, telewizyjną i teatralną. Szerokiej publiczności znana między innymi z ról w serialach „Skazana”, „Warszawianka” czy „Minuta Ciszy”. W kinach można właśnie oglądać film „Przepiękne”, w którym gra jedną z głównych ról. Prywatnie opiekuje się, wraz ze swoją rodziną, sunią Lusią, adoptowaną w wieku szczenięcym.
Opowiedz nam proszę o zwierzętach obecnych w Twoim życiu.
Zaczynając od początku, kiedy byłam mała mieliśmy w rodzinie psa. Był to bardziej pies mojej starszej o 7 lat siostry, Kuba adoptowany ze schroniska. Byłam z nim bardzo związana. Ale nie miałam psa, aż do 2018 roku. Mój „ówczesny” partner bardziej nalegał na to abyśmy mieli czworonoga, a ja bałam się, że przy naszym aktorskim trybie życia będzie to trudne. Odpowiedzialność i obowiązek, który wiąże się z opieką nad psem były mi znane. Kiedy pojechałam do Agnieszki Suchory, która znalazła naszą Lusię i przedstawiła jej „kandydaturę” do adopcji, od początku się zakochałam. Wszystkie dylematy puściłam w niepamięć.
Jak wyglądały pierwsze dni z Lusią?
Miała wtedy trzy miesiące, ale była jak na szczeniaka bardzo samodzielna. Od początku była i jest wielką przylepą, nie miała większych problemów z zadomowieniem się. Dużo pracy włożyliśmy w pracę z lękiem separacyjnym. Zawsze wiedziałam, że lubię przyrodę i przebywanie na łonie natury, ale długie spacery z Lusią sprawiają mi szczególną przyjemność. To jest dla nas obopólna korzyść, niezwykle wypoczywam podczas spaceru, spędzając czas z dala od bodźców, a Lusia może eksplorować świat i wybiegać się. Biorąc psa ze schroniska, który nie jest „hodowlanym ideałem”, możemy, a nawet musimy, pokazać mu świat. Dzięki nam może zobaczyć, że jest bezpiecznie i po prostu fajnie. Sama obecność zwierzaka w życiu jest bardzo kojąca.
Jak pogodziłaś pracę aktorki, o którą wcześniej obawiałaś się pod kątem opieki nad psem, z codziennym zajmowaniem się Lusią?
Okazało się, że praca nie jest przeszkodą. Nie mamy większego problemu z wyjściem z psem trzy razy dziennie. Natomiast nawet, kiedy przytrafia się wyjazd czy to służbowy, czy prywatny, mamy wokół siebie ludzi, którzy kochają Lusię i ona także ich kocha, więc bez problemu możemy ją zostawić w dobrych rękach. Lusia ma też swój ulubiony psi hotel, z którego wraca do nas niemalże jak z kolonii, odsypia potem dwa dni, bo całymi dniami bawi się i i biega z innymi psiakami. Okazało się, jak ze wszystkim, że jest w nas lęk, ale po pojawieniu się w domu psa wszystko da się jakoś bez większego problemu ułożyć. Po czterech latach pojawiło się też w naszym domu dziecko, córka Kalina, z którą Lusia dogadała się doskonale.
Jak wyglądała adaptacja Lusi i waszej córki? Czy dziewczyny od razu się polubiły?
Pamiętam, że czytałam bardzo dużo o przyzwyczajaniu psa do nowego członka rodziny. I były tam opisane naprawdę różne porady, ale okazało się, że Lusia przywykła do nowej sytuacji w dosłownie dwie minuty. Dziewczyny zapoznały się na polance obok domu. Pozwoliliśmy jej obwąchać fotelik, oczywiście od razu polizała naszą córkę Kalinę po buzi, czego nikt nie planował, ale też nic się z tego powodu nie stało. Lusia ma wielki instynkt obronny wobec Kaliny, na spacerach pilnuje jej, nie pozwoli podchodzić do niej innym psom. Natomiast dziewczyny mają super chemię, Kalina uwielbia codziennie wychodzić na spacery z psem. Wychowywanie dziecka z psem uczy je empatii, obowiązkowości i fajnych, codziennych rytuałów. Oczywiście od początku tłumaczyliśmy też Kalinie, że nie można ciągnąć psiaka za ogon, warto wpoić dziecku, że psiak ma też swoje granice. Na przykład w posłaniu wypoczywa i wtedy najlepiej do niego nie podchodzić. Jest czas na zabawę i na relaks. Pies to nie przedmiot, ale podmiot, który powinien mieć swoje prawa w domu i należy je respektować.
Dlaczego warto adoptować psy?
Przede wszystkim, adoptując psy, możemy po prostu im pomóc, zmienić życie i warunki w jakich przebywają, dać ciepło i troskę. A psy są mega wdzięczne, oddają nam swoją miłość. Powinniśmy też mówić o dobru psów, edukować ludzi o tym jak ważna jest adopcja. Czasy się bardzo zmieniają, ale niestety niektóre kręgi za tym nie nadążają. I dlatego warto edukować. Inaczej mówimy o ludziach, którzy zajmują się psami nie „właściciel” ale „opiekun”. Im więcej mamy empatii, także tej dotyczącej zwierząt, tym lepiej dla nas ludzi. Warto też na spacerze poświęcić uwagę psu, pobawić się z nim. Zwracać uwagę na jego zachowania i szanować innych opiekunów i ich czworonogi. Super sprawą jest spacer strukturalny, na smyczy, a następnie, aby psiak mógł się wybiegać w bezpiecznym miejscu, zabawy węchowe, czy zabawkami. To tworzy naszą wspólną więź. Psiak lepiej z nami wtedy funkcjonuje i jest dobrze zmęczony, ale szczęśliwy. Taki jakościowy spacer może mu dać super intelektualną rozrywkę.
Rozmawiała i fotografowała:
Dorota Szulc-Wojtasik