Łoś jest naszym wymarzonym kotem
Kot Łoś, sunia Navi i pies Koleś to podopieczni Natalii i Jakuba. Mieszkają wraz z nimi i ich córką Wiktorią. Natalia i Jakub od zawsze mieli kontakt ze zwierzakami. Tak więc także w ich domu który stworzyli razem, znalazło się miejsce dla adoptowanych czworonogów. Łoś, adoptowany kociak ze schroniska na Paluchu trafił do ich rodziny jako ostatni, ale odnalazł się w niej doskonale.
Jakie są historie waszych zwierzaków?
Wszystkie trzy zwierzaki są przygarnięte. Kolesia adoptowałam 5 lat temu ze schroniska na Paluchu, Navi pochodzi z interwencji, a Łoś w tym roku trafił do nas z warszawskiego Palucha.
Wychowujecie swoją 1,5 roczną córkę Wiktorię z psami i kotem. Czy dla Was było oczywiste, aby dziecko od urodzenia przebywało ze zwierzętami?
Obydwoje wychowywaliśmy się od najmłodszych lat ze zwierzętami w domach rodzinnych. Tak więc było dla nas jasne, że to dobry pomysł. Dla nas pełna rodzina to tylko taka, w której są zwierzęta. Mamy jeszcze dwa szczury, tak więc obecnie w domu jest więcej zwierząt niż nas.
Jak to się stało, że postanowiliście zaadoptować kota?
Przez pewien czas mieliśmy dom tymczasowy dla psiaków. Niestety nasze psy tego nie akceptowały. Chcieliśmy jednak poza wsparciem finansowym, karmowym, czy oddaniem 1% podatku, pomóc także fizycznie jakiemuś zwierzakowi. I zdecydowaliśmy, że tym razem będzie to kot.
Jak wygląda relacja Łosia z psami?
Uwielbia spędzać czas z Kolesiem. Natomiast z Navi raczej się bawi. Dzięki temu może być aktywny i zdrowy. Nasza córka też dostarcza mu bodźców. Łoś potrafi godzinę dziennie biegać za nią, gdy Wiktoria bawi się ze wstążką. Kiedy nudzi mu się towarzystwo psiaków albo Wiktorii, idzie odpocząć i wraca z nową energią. Zdecydowanie nie można nazwać go typowym kotem – samotnikiem.
Dlaczego to akurat Łosia zdecydowaliście się przygarnąć?
Początkowo pojechaliśmy na Paluch bez rozeznania i konkretnego planu, z otwartym sercem. W schronisku przypadła nam do gustu inna kotka i planowaliśmy ją zabrać do nas. Jednak jak to zwykle w życiu bywa, plany się zmieniają i w naszym domu ostatecznie zamieszkał Łoś. Siłą sprawczą była bowiem nasza córka. Postanowiliśmy, że kot którego mamy zaadoptować musi się z nią dogadać. Wiktoria „wymiziała” wszystkie koty w kociarni i swój los na loterii wygrał właśnie Łoś. To z nim od razu się zaprzyjaźniła. Mamy tego świadomość, że to my bierzemy za Łosia pełną odpowiedzialność. Jest to bardzo istotne, aby nasze zwierzaki dogadywały się z małym dzieckiem. Możemy powiedzieć, że Wiktoria miała dobrą rękę.
Jaki jest Łoś?
Łoś jest naszym wymarzonym kotem. Mówimy to bez przesady. Idealnie wkomponował się w naszą rodzinę. A miał niełatwe zadanie, bo musiał dogadać się z dwoma psami i małym dzieckiem. Jest bardzo gadatliwy, nie bez powodu miał w schronisku przezwisko Frank Sinatra. Nie spotkaliśmy się z żadnymi uciążliwościami z jego strony. Przychodzi do nas bardzo często, uwielbia się przytulać. 90% dnia spędza z nami rodzinnie.
PARTNERZY CYKLU