Koty to moja radość
Krystyna Tkacz – aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Znana z licznych przedstawień w warszawskich teatrach: Rozmaitości, Komedia, Współcze-sny oraz Ateneum. Wystąpiła w wielu filmach i serialach. Zdobyła uznanie jako wykonawczyni piosenek autorskich. Prowadzi zajęcia z piosenki
w Akademii Teatralnej w Warszawie. W listopadzie ukaże się jej nowa płyta. Prywatnie miłośniczka persów. Właścicielka dostojnej kocicy Amneris, a od niedawna również małego kocurka Amorka (na zdjęciu).
Jak zaczęła się Pani przygoda z kotami?
Moim pierwszym kotem była persica Afrodyta. Kocica tak cudnej urody nie mogła inaczej się nazywać, musiała nosić imię bogini. Doskonale zresztą zdawała sobie sprawę ze swojego piękna. Była dumna, władcza i wyniosła. Gdy ktoś przychodził do domu, witała się
i pozowała. Chciała, aby ją podziwiano. Kiedy Afrodyta urodziła kocięta, cztery
z nich oddałam w dobre ręce, a jedno postanowiłam zostawić dla siebie. Wszystkie kocięta otrzymały muzyczne imiona. Kotkę, która została ze mną, nazwałam Amneris. Wybrałam akurat ją, ponieważ wyróżniała się takim samym jak u matki białym znaczeniem na pyszczku. Afordyta wychowała, a raczej "ustawiła" Amneris. Były razem przez długie lata aż do momentu, w którym Afrodyta zmarła na nowotwór. Bardzo przecierpiałam jej odejście.
Jak na odejście Afrodyty zareagowała Amneris?
Bardzo to przeżyła. Posmutniała, straciła apetyt, przestała nawet mruczeć w czasie głaskania. Przestraszyłam się, że z samot-ności popadnie w depresję! Wiedziałam, że trzeba sprawić jej towarzystwo, dlatego, nie zastanawiając się długo, zadzwoniłam do zaprzyjaźnionych kociarzy. Okazało się, że u pewnej pani są do oddania małe persiki. Pojechałam, aby je zobaczyć. Był wśród nich kocurek z rudymi oznaczeniami. Nastąpiła między nami wymiana spojrzeń i... zaiskrzyło z dwóch stron! Jeszcze tego samego dnia zabrałam Amorka do domu.
Czy Amneris od razu polubiła Amorka?
Kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, zrobiła tylko "ff ff", tak jakby pytała: "co się tu dzieje?" Nie było czasu na stopniowe przyzwyczajanie kotów do siebie, ponieważ Amorek szybko rozpoczął swoje szaleństwa po mieszkaniu. Wszędzie było słychać jego tupot. Biegał od łóżka, przez meble, po okno, nie wyrabiał na zakrętach. Amneris, która ma już ponad 10 lat, patrzyła na szaleństwa malucha ze stoickim spokojem. Mimo różnicy wieku koty bardzo się lubią. Wspólnie bawią się, myją, całują,
a nawet dzielą miseczkami
z jedzeniem. Przygarnięcie Amorka było dobrym pomysłem. Wniósł mnóstwo energii do naszego domu. Rozruszał nie tylko kotkę, ale i mnie. Dzięki niemu odkryłam, że nawet najprostsze czynności domowe mogą być wielką zabawą. Kiedyś posłanie łóżka zajmowało mi trzy minuty, teraz trwa to dłużej, ale za to jest bardzo wesoło.
Co takiego jest w persach, że tak je Pani lubi?
Szukałam rasy pasującej do mojego trybu życia. Takiej, która dobrze czuje się w mieszkaniu i nie cierpi z powodu niewychodzenia na zewnątrz. Właśnie takie są persy. To typowe kanapowce, nie potrzebują do szczęścia dużej przestrzeni. Najbardziej cenię w nich delikatność. Nie zdarzyło się, aby moje koty cokolwiek w domu zniszczyły.
Przyjemnie jest na nie patrzeć. Przybierają tak piękne pozy, że aż chce się je namalować.
Jakie charaktery mają koty tej rasy?
Różne. Pamiętam, że Afrodyta była wyniosła. Lubiła przy mnie siedzieć, ale na wyciągnięcie ręki. Pozwalała się pogłaskać tylko wtedy, gdy miała na to ochotę. Amneris również zachowuje pewien dystans. Z kolei Amorek to prawdziwy amant. Jest pieszczochem, sam przychodzi, domaga się uwagi. Już pierwszej nocy, kiedy go przywiozłam do domu, czekał na mnie w łóżku na poduszce. Moja siostrzenica mówi
o nim: "pluszak". Koty, choć mają różne osobowości, są uczuciowe. Dostarczają dużo radości, ale potrafią też człowieka wzruszyć.