Kali i Shiva, siostry z adopcji
Weronika Zacharska i Maciej Rutkiewicz stworzyli wyjątkowy dom, otwarty na miłość do kotów. Jest w nim miejsce dla dwójki: Kali i Shivy. Adoptowali je z Azylu św. Franciszka oraz ze schroniska na Paluchu. Kotki niemalże od zaraz stworzyły zgraną parę przyjaciółek. Weronika jest także aktywną wolontariuszką w schronisku na Paluchu. Zajmuje się tam jednak psami.
Jesteście opiekunami dwóch cudownych koteczek Kali i Shivy. Opowiedzcie, jak trafiły do Waszego domu?
Poprzednio byliśmy opiekunami kota Mietka. Niestety jakiś czas temu odszedł od nas za tęczowy most. Postanowiliśmy przygarnąć kolejne koty, ponieważ nasz dom bez mruczków wydawał się pusty. Shivę adoptowaliśmy z Azylu św. Franciszka. Natomiast Kali, trafiła do nas ze schroniska na Paluchu. Obydwie kotki od razu skradły nasze serca.
Czy Kali i Shiva mają podobne charaktery?
Zdecydowanie nie. Shiva jest bardziej delikatna i skryta, do tego stopnia, że nie udało nam się zrobić jej zdjęcia. Natomiast Kali to wulkan energii. Stąd też wzięło się jej imię, wspólne z boginią śmierci. Można stwierdzić, że jest mroczna i drapieżna. Kocie dziewczyny, pomimo odmiennych charakterów, dogadują się ze sobą doskonale. Mieliśmy pewne obawy, zaraz po wzięciu ich z azylu i schroniska, ale odnalazły się zaskakująco dobrze. Początkowo omijały się w domu szerokim łukiem, następnie obwąchiwały. Obecnie staliśmy się jako opiekunowie elementem zbędnym i koteczki bawią się wyłącznie same. Jesteśmy im już potrzebni tylko do karmienia… (śmiech). Być może ich super zgranie wynika z tego, że są w podobnym wieku. To pozwoliło im stworzyć siostrzaną więź.
Czy Kali i Shiva są kotami wychodzącymi?
Zdecydowaliśmy się na to, aby nie wychodziły z domu z wielu powodów. Po pierwsze, mieszkamy przy dość ruchliwej ulicy i boimy się o ich bezpieczeństwo. Nie chcemy aby wpadły pod samochód. Po drugie, kotki są jeszcze młode i mogłyby nie dać sobie rady w otoczeniu miejskim, walkach z innymi kotami. Kali i Shiva mają swoje towarzystwo. Nie muszą bawić się z innymi kotami na dworze i jest im bardzo dobrze w domu. Żadna z nich nie wykazuje szczególnego zainteresowania, aby się z domu wydostać. Żeby zapobiec nieplanowanym wyjściom, założyliśmy we wszystkich oknach siatki. Bodźców dostarczają im drapaki, ogrodowa woliera i zabawki, a w szczególności jak już mówiliśmy wspólne zabawy. Kotki są szczęśliwe, a nam nie zamiera serce każdego dnia, kiedy mielibyśmy wypatrywać ich powrotu do domu.
Weroniko, jesteś wolontariuszką w schronisku na Paluchu, zajmujesz się w nim psami. Dlaczego zdecydowałaś się na pomoc zwierzętom bezdomnym w ten sposób?
Chodzi o egoistyczną kwestię, czyli to, co ja czerpię z kontaktu ze zwierzakami w schronisku. Jest to niezwykła dawka pozytywnej energii. Pięć godzin spędzonych w schronisku daje mi radość. Psy, z którymi wychodzimy na spacery dają nam wiele, za tak niewielki dar, jakim jest chwila uwagi. Każdy spacer jest dla nich ważny. Ogromnie się cieszą. Dla wielu z nich jest to jedyna rozrywka w tygodniu. Tak więc psiaki każdego tygodnia nas rozpoznają, cieszą się na nasz przyjazd. Przynajmniej tyle możemy im od siebie dać.
PARTNERZY CYKLU