Jak można nie lubić Burka?
Jan Stefan Pietrzak – twórca i lider dwóch satyrycznych kabaretów: studenckiego w Hybrydach i Kabaretu pod Egidą. Autor tysięcy piosenek, monologów, felietonów oddających polskie nastroje oraz realia ostatniego półwiecza. Niezrównany komentator społecznych i politycznych przygód społeczeństwa przełamującego zniewolenie komunistycznego ustroju. Jego patriotyczna pieśń „Żeby Polska była Polską” stała się w 80 roku spontanicznym hymnem Solidarności. Powiedzonka, refreny, myślowe skróty Jana Pietrzaka zapadły i wciąż zapadają w pamięć milionom słuchaczy.
Skąd się wziął Burek?
Burka dostałem kilkanaście lat temu na urodziny. Pamiętam, że byłem wówczas na występach i żona poinformowała mnie telefonicznie, że czeka na mnie w domu niezwykły prezent. Wrodzona dociekliwość spowodowała, że żona w końcu powiedziała mi, że owym osobliwym prezentem jest husky syberyjski. W naszej rozmowie padło pytanie: jakie damy mu imię? W moim odczuciu wciąż brakowało w Polsce typowych „psich imion”, czyli Azorków i Burków. Poza tym myślałem, że husky ma... burą sierść. Zaproponowałem, aby nazwać go Burkiem i tak już zostało. W ten oto sposób „ochrzciłem” go na odległość. Musiałem tylko zweryfikować poglądy co do umaszczenia, gdyż Burek okazał się białym psem z czarnymi uszami. Gdy go tylko zobaczyłem, stwierdziłem, że się zakolegujemy i tak się stało – nasza przyjaźń trwa do dziś.
Jaki charakter ma Burek?
Jest psem niezwykle łagodnym i życzliwym ludziom. Proszę sobie wyobrazić, że on prawie
w ogóle nie szczeka. Może poza jednym wyjątkiem... Burek nie lubi ekip telewizyjnych. Pamiętam, że gdy jedna z nich przyjechała do naszego domu, wówczas spokojny Burek okazał się psem szczekającym! Wprawił w osłupienie nie tylko ludzi z telewizji, ale także mnie.
Na całe szczęście była to sprawa incydentalna, bo generalnie jest zwierzakiem bardzo spokojnym. Podczas spacerów nie odpowiada na zaczepki innych psów. Jest wówczas dostojny, wyniosły
i dumny. Dlatego czasami mówimy o nim „hrabia Burek”.
Poza tym Burek jest uzdolniony muzycznie. Nie, to nie jest żart. Często, gdy moi synowie grają na fortepianie, kładzie się pod nim i wydaje dźwięki, jakby śpiewał. Tak się wokalnie rozkręca, że „śpiewa” bardzo długie frazy. Jest to naprawdę niewiarygodne. Wspólnie z żoną nagraliśmy nawet kilka takich muzycznych popisów.
Burek lubi też biegać. Kilka lat temu przychodzili do nas znajomi, których córka miała specjalny wózek zaprzęgowy. Przez pewien czas Burek uczestniczył w zawodach psich zaprzęgów.
Czy Burek wyjeżdża z Panem na wakacje?
Burek wyjeżdża z nami na wakacje na Mazury, gdzie mamy dom. Poza tym uwielbia jeździć samochodem i zawsze cieszy się na tę podróż.
Ja mniej, bo polskie drogi bardzo mnie denerwują. Gdy się pakujemy, to on pierwszy wskakuje do auta. Na miejscu jest doskonałym towarzyszem wycieczek i rowerowych przejażdżek.
Kto wyprowadza go na spacery?
Plan był taki, że Burek, ze względu na to, że ja prowadzę raczej siedzący tryb życia (jestem w aucie, albo przed komputerem) miał mnie sprowokować do spacerów. To oczywiście się sprawdza. Bardzo chętnie wspólnie zażywamy ruchu. Choć nie ukrywam, że z psem wychodzą też moja żona oraz dzieci. Podczas spacerów zawsze sprzątamy po psie, bo uważam, że jest to obowiązkiem każdego właściciela czworonoga.
Inne psy w Pana życiu?
Przed Burkiem była jamniczka Mimi. Przez pewien czas Mimi i Burek wychowywali się wspólnie. Mimi była dla Burka wzorem do naśladowania. Gdy ta wskakiwała nam na kolana, przychodziła do łóżka, spała pod kołdrą, Burek robił dokładnie to samo. Gdy dorósł to chyba stwierdził, że tego typu zachowania już mu nie przystoją i przestał mieć nawyki Mimi. Od tamtej pory pies zachowuje się
z godnością i pewną rezerwą.
Za co kochamy psy?
Najpiękniejsze jest to, że pies jest. Tak zwyczajnie, bez powodu. Więź pomiędzy człowiekiem i psem jest dla mnie oczywista i naturalna, bo przecież współegzystujemy ze sobą nie od dziś.
Jest Pan „psiarzem”?
W domu zawsze towarzyszyły nam psy. Przez te kilkanaście lat mieliśmy kilku „psich przyjaciół”. Każdego z nich wspominam bardzo mile. Każdy
z nich był inny. Od każdego mogłem się czegoś nauczyć. Kundelek Fifek, którego przywieźliśmy
z Mazur, zapadł mi szczególnie głęboko w pamięć, gdyż był nieprawdopodobnie inteligentny.
Jak troszczy się Pan o zdrowie Burka?
Tą kwestią zajmują się częściej żona i synowie, bo to oni chodzili i chodzą ze zwierzakami do lekarzy weterynarii. Burek miał w swym życiu jedną, bardzo poważną operację. Jakiś rok temu wykryto
u niego guza i lekarze zlecili usunięcie kawałka śledziony. Tak też się stało. Kolejne perturbacje zdrowotne z Burkiem mieliśmy wtedy, kiedy ktoś – najprawdopodobniej złodzieje – wrzucili za parkan zatrute mięso ze strychniną. Burek zjadł mięso i był z tego powodu chory, i bardzo długo leczony. Na szczęście, dzięki fachowej pomocy lekarzy weterynarii, po jakimś czasie wyzdrowiał i dziś jest okazem zdrowia.
rozmawiała Dorota Szulc-Wojtasik
fotografowała Joanna Kost
Jan Pietrzak o sobie
Hobby: Produkcja wina domowego: landrynki + spirytus
Zawód: Wystawiam się na pośmiewisko i za to mi płacą.
Motto: Po pierwsze – przetrwać, po drugie – nie śmierdzieć!
Kabaret: Sposób na życie.
Sztuka: O sztuce niech mówi publiczność. Artyści mają mówić o życiu.
Zła publiczność: Ta, która nie chce kupić na mnie biletu.
Autentyczny komplement: Panie Pietrzak, te pana kawałki są poprzedzone umysłem.
Żelazna zasada: Show must go on!
Rodzina: Niezbędne minimum społeczne w domu.
Trudności: Nikt mi łatwego życia nie obiecywał i danej obietnicy dotrzymał
Opracowane na podstawie strony internetowej: www.janpietrzak.pl