Franklin – kot wielu imion
Franklin, wcześniej znany jako Czort, trafił do domu swojej opiekunki Agnieszki ze schroniska na Paluchu. Pomimo, że był już kotem dorosłym, nie miał kłopotów z socjalizacją w nowym domu. W adopcji Agnieszce pomagała wolontariuszka, która znała Franklina. Z dużą życzliwością przekazała jego nowej opiekunce wiele cennych rad i wskazówek.
Na pytania odpowiada Agnieszka Charyton z Warszawy
Proszę opowiedz nam od początku historię Franklina. Jak do Ciebie trafił i skąd wzięło się jego imię?
Franklin na samym początku, kiedy jeszcze przebywał w schronisku dla bezdomnych zwierząt na Paluchu nosił imię Czort. Mój bratanek stwierdził, że zdecydowanie bardziej pasuje do niego imię Franklin. Tak więc kiedy trafił do nas, otrzymał nowy przydomek. Może to taka symboliczna zmiana – rozpoczął nowe życie w naszym domu z nowym imieniem. Od wielu lat mówiłam mojej przyjaciółce, która jest kociarą, że chciałabym się zaopiekować kotem, najlepiej przygarnąć go ze schroniska. A w pewną kwietniową sobotę, ta właśnie przyjaciółka postanowiła wybrać dla mnie kota i urzeczywistnić moje marzenia. Przyjechałam na Paluch. Kiedy oglądałam koty przeznaczone do adopcji, wszystkie zachowywały się podobnie, tylko Franklin przykuł moją uwagę swoją urodą i niezależną, indywidualistyczną naturą (syczał i wystawiał pazurki broniąc swego terytorium). Miał dwa lata, był kotem dorosłym, ale nie obawiałam się tego, czy będzie miał problemy z socjalizacją w moim domu. To była miłość i musiałam go zaadoptować.
Jaka jest procedura adopcji kota ze schroniska?
Jest to procedura dość prosta i szybka. Kiedy już zdecydowałam się na adoptowanie Franklina, musiałam podpisać zobowiązanie w którym zadeklarowałam, że decyduję się zaopiekować nim i od teraz jestem jego właścicielką. Przed opuszczeniem schroniska byliśmy jeszcze na wizycie u lekarza weterynarii, który potwierdził, że Franklin jest w pełni zdrowy i mogę zabrać go do nowego domu. Obsługa schroniska jest bardzo profesjonalna, do każdego mruczka jest przypisany wolontariusz, do którego możemy się zgłosić z ewentualnymi problemami i pytaniami. Franklinem zajmowała się Kinga, niezwykle pomocna i serdeczna osoba, bardzo szybko i rzetelnie odpowiadała na wszystkie moje pytania. Charakter Franklina idealnie zgadzał się z opisem jaki otrzymałam ze schroniska, tak więc widać, że wolontariusze doskonale poznają swoich podopiecznych i troszczą się o nich w wyjątkowy sposób.
Jakie były pierwsze kroki Franklina w nowym domu? Poza zmianą imienia oczywiście.
Franklin był z jednej strony bardzo zaciekawiony nowym otoczeniem, a z drugiej badał je dość nie-śmiało, trochę lękliwie. Być może wynikało to z jego poprzednich doświadczeń, których nie znamy. Jeśli chodzi o drobne, przejściowe trudności, początkowo wydawało mu się, że wanna jest kuwetą. Po poradach bardziej doświadczonych w opiece nad kotami koleżanek udało mi się jednak przyzwyczaić go do załatwiania swoich potrzeb w kocim miejscu.
Co najbardziej lubi Franklin?
Bardzo lubi się wylegiwać na słońcu, szczególne leżąc na parapecie albo na stole. Jest kotem kanapowym, głównie odpoczywa. Ale też zdarza się, że biega za zabawkami, poluje na pluszowe myszy, chodzi w swoim ulubionym tunelu lub urządza biegi przełajowe po mieszkaniu.
Czy macie jakieś wspólne rytuały?
Rytuałem Franklina jest spanie ze mną w łóżku. Jednak robi to w bardzo oryginalny sposób, czyli udaje, że wcale go tam nie ma. Na początku kładzie się na samym końcu łóżka i sprawdza, czy zorientowałam się, że przyszedł. Potem, gdy robi się ciemno, bardziej się ośmiela i zwykle śpi ze mną całą noc. Budzę się z jego pyszczkiem przy twarzy. Lubi też budzić mnie o 7 rano.
Czy to jest pierwszy zwierzak w Twoim życiu?
W moim domu rodzinnym był kot, jednak Franklin jest moim pierwszym osobistym zwierzakiem, którym zajmuję się już w pełni samodzielnie.
Co daje Ci kontakt z Franklinem?
Przede wszystkim poczucie ciepła w domu. Chce się wracać do mieszkania, kiedy taka miła iskierka czeka na nas każdego dnia.