Feliks znaczy szczęśliwy
Dorota Kamińska, aktorka filmowa i teatralna, znana m.in. z serialu „Fala Zbrodni”, oraz z roli w dramacie „Pręgi” za którą otrzymała nominację do nagrody Orła w kategorii najlepsza drugoplanowa rola kobieca. Obecnie możemy oglądać ją na deskach teatru Kamienica w Warszawie w spektaklu „Zazdrość” w reżyserii Jakuba Przebindowskiego. Prywatnie właścicielka psa Felka rasy Manchester Terrier.
Opowiedz nam o Felku. Jak to się stało, że to właśnie on trafił do Ciebie?
Miałam kiedyś jamniczkę, nazywała się Pruszka, cudowna psina, niestety zeszła z tego świata w wieku 10,5 roku. Potem przez rok nie miałam psa, ale dom wydawał mi się pusty. Postanowiłam, że muszę mieć czworonoga. Nie chciałam, żeby był to jamnik, bo Pruszka była dla mnie wyjątkowa i chciałam uniknąć tego, żeby kolejny pies stał się jej kontynuatorem. Szukałam natomiast osobnika, który także będzie gładkowłosy, bo uwielbiam psy o aksamitnej sierści. Zastanawiałam się nad różnymi rasami i dowiedziałam się, że jest taka jak Manchester Terrier.
Czy to była patrząc na ten zakup z perspektywy dobra hodowla, godna polecenia?
Ważne jest, aby hodowca uczył psiaka od samego początku dobrych nawyków i przyzwyczajał do bodźców z jakimi może się zetknąć w dorosłym życiu. Tak, zdecydowanie wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie. Hodowczyni rozmawiała ze mną przed przekazaniem mi psa i pytała o warunki do jakich mi go oddaje. Felek od samego początku był zdrowy, nauczony czystości, niczego się nie bał i dzieciństwo w hodowli wpłynęło na niego bardzo dobrze. Szybko socjalizował się z nowym otoczeniem i ze mną.
Czy Felek jest typowym Manchaster Terrierem?
Tak, rzeczywiście tak jak jest napisane w opisie tej rasy, zdecydowanie jest to „pies jednego pana”. Jest do mnie bardzo przywiązany i broni mnie w razie potrzeby. Jest także powiedziane, że są to psy które
bronią swojego terytorium, zwykle za pomocą głośnego szczekania. Początkowo, co było nieco dziwne Felek w ogóle nie wydawał odgłosów. Gdy ktoś się do nas zbliżał, na przykład na spacerze, siadał i melancholijnie patrzył się w przestrzeń. Teraz już to się zmieniło i czasem lubi sobie poszczekać na inne psy.
Jaka była najzabawniejsza historia z Felkiem?
Tak, jest taka jedna anegdota. Byliśmy na Mazurach i kiedy siedzieliśmy, na tarasie przyszedł mój znajomy i powiedział „ale ten twój pies lubi zjeść, zjadł już 11 porcji grilla!”. Zaczęłam więc obserwować mojego szczeniaka-głodomora, okazało się, że Feluś podchodził do stanowiska z grillem, brał w pysk porcję mięsa, a następnie szedł na skraj tarasu i wypluwał je na zewnątrz do jeziora. Robił to, gdyż zachwycał go dźwięk, jaki wydawało mięso wpadające do wody. Wtedy zrozumiałam, dlaczego Feluś wziął aż 11 porcji.
Czy macie z Felkiem jakieś wspólne rytuały?
Tak, mamy na przykład wspólny fotel o który się bijemy, gdyż Felek lubi mnie z niego podstępnie wywabiać i siadać tam. Śpimy razem w łóżku.
Czy twoim zdaniem powinien istnieć obowiązek wyprowadzania psów na smyczy w przestrzeni publicznej?
Oczywiście, wszędzie tam, gdzie pies może zareagować na coś nerwowo i uciec, lub zachować się w sposób nieprzewidywalny wobec ludzi i zwierząt. Jeśli więc idziemy z psem przy ulicy, po chodniku gdzie chodzą ludzie, oraz jesteśmy w komunikacji miejskiej, powinien on być na smyczy. Natomiast warto jest tworzyć nowe miejsca typowo „psie”, gdzie czworonogi będą mogły się wybiegać.
Za co kochasz Felka?
To bardzo proste, za to, że jest! Mogę być najsmutniejsza, dzień może mi się wydawać najgorszy, a on przyjdzie i spojrzy na mnie swoimi zakochanymi we mnie ślepiami i wtedy zapominam o wszystkich zmartwieniach.
Rozmawiała i fotografowała
Dorota Szulc-Wojtasik