Artykuły

Felek w szczęśliwej rodzinie

znani-2.jpg

Małżeństwo aktorów Anna Iberszer i Tomasz Drabek przedstawiają nam historię swojej wyjątkowej adopcji – psiaka Felka. Pół roku temu postanowili dołączyć do swojej rodziny właśnie tego wesołego kundelka. Jak sami mówią, Felek jest najważniejszym członkiem rodziny. I właśnie na taki dom zasługuje każdy bezdomniak – bezwarunkową miłość i ogromną ilość czułości.

Co Was zainspirowało do tego, aby mieć psa? Dlaczego zdecydowaliście się na adopcję?

Anna: Cała moja rodzina to „psiarze”, psy zawsze były obecne w moim domu rodzinnym. Niestety kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, mój tryb życia nie pozwalał mi na posiadanie czworonoga. Wiedziałam jednak, że prędzej czy później pies zagości w domu. I tak też się stało. Początkowo z mężem baliśmy się przygarnąć zwierzaka, bo w naszym zawodzie harmonogram pracy jest bardzo nieregularny, a obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę z odpowiedzialności jaką niesie za sobą posiadanie czworonoga. Nadszedł jednak moment, w którym już całą trójką, na czele z synem poczuliśmy, że zbliża się moment podjęcia tej decyzji. Rozważaliśmy rozmaite opcje, ale wiedzieliśmy, że musi to być pies nieduży i kudłaty. Nieduży, ponieważ często się przemieszczamy, a kudłaty ponieważ wszystkie nasze poprzednie psy były kudłaczami. Byliśmy jeszcze w fazie teoretycznych rozważań, kiedy spotkała nas wyjątkowa sytuacja. Kiedy byliśmy na Mazurach zobaczyliśmy z samochodu błąkającego się pieska. Był to środek lasu, a on błąkał się samotnie, wyraźnie przestraszony. Powiedziałam do męża „Kochanie, to chyba jest znak”. Zatrzymaliśmy się i zabraliśmy Lolę, bo tak ją nazwaliśmy.
Była w dosyć strasznym stanie, chudziutka i skołtuniona. Powiadomiliśmy o jej znalezieniu sołtysa. Zgłosiliśmy się także do lekarza weterynarii, Lola nie miała chipa. Postanowiliśmy więc ją zatrzymać i dać jej nowy dom. Jednak kiedy już mieliśmy wracać do Warszawy, zgłosili się jej właściciele. Byliśmy zdruzgotani, nie wiadomo czy bardziej syn, czy my. W dodatku opiekunowie nie wyglądali na szczególnie przywiązanych do swego psiaka, przez chwilę nawet rozważali sprzedanie nam Kory (bo tak brzmiało jej prawdziwe imię) jednak koniec końców pies został w starym domu.

Czy to właśnie ta historia upewniła Was w przekonaniu, że chcecie adoptować psiaka?

Anna i Tomasz: Tak, wtedy, wiedzieliśmy już że musimy szybko przygarnąć psiaka. Buszowaliśmy po internecie, schroniskach, portalach adopcyjnych. I tam właśnie znaleźliśmy Felka. Na stronie Schroniska Dyminy w Kielcach. Umieszczony był do adopcji w parze ze swoim kolegą. Chip i Dale, stanowili duet, ponieważ znaleziono ich razem. Gdy pojechaliśmy zobaczyć Felka-Chipa, jego towarzysz był już adoptowany. Ku naszemu zdziwieniu Felek nie był wcale taki mały, w opisie jego waga wynosiła 4 kg, ale okazało się, że w edycji nastąpił błąd i realnie ważył 8,4 kg. Dodatkowo jego bujna czupryna została wygolona, ponieważ znajdowała się w opłakanym stanie. Na szyi miał kołnierz po sterylizacji. No chodząca bieda. Zakochaliśmy się w nim od razu. Przemili opiekunowie w schronisku przekazali nam podopiecznego i tak Felek znalazł się w naszej rodzinie.


znani-1.jpg


Czy Felek od razu zaaklimatyzował się w nowym domu?

Anna i Tomasz: Zaaklimatyzował się bardzo dobrze. To pies niezwykle kontaktowy i radosny, bez traum i uprzedzeń. Z początku mieliśmy problem z toaletą, bo zdarzało mu się załatwiać w domu, ale to szybko minęło. To, z czym nadal walczymy to kompulsywne jedzenie, zapewne w swoim życiu, przed tym jak trafił do schroniska, nie był regularnie dokarmiany, stąd ta nieustanna potrzeba jedzenia. Z początku Felek zjadał dosłownie wszystko co napotkał na drodze, teraz całe szczęście ogranicza się do rzeczy „jadalnych”. To piesek, który wymaga długich spacerów, musi się wybiegać, uwielbia skakać, mknie po polach jak strzała. Jest ulubieńcem wszystkich przechodniów. Felek ma doskonały kontakt z psami na spacerach. Jest tolerancyjny i zupełnie bezproblemowy, więc nawet najtwardszy zawodnik otwiera przed nim serce. Każdy psiak na spacerze jest jego przyjacielem. Od razu też zakumplował się z Karolem, który dopieszcza go na swoje dziecięce sposoby, ku uciesze obojga.

Czy zależało Wam na tym, aby Wasz syn wychowywał się z psem?

Anna: Tak, ja byłam w podobnym do Karola wieku kiedy nastał pierwszy pies w naszym domu rodzinnym. Jako jedynaczka nawiązałam z nim bardzo bliski kontakt emocjonalny, był moim pocieszycielem, powiernikiem. Pies uczy dziecko odpowiedzialności, a zarazem uważności i czułości. Empatyczne odruchy względem czworonoga pojawiają się naturalnie.

A dlaczego Chip stał się Felkiem?

To była wypadkowa różnych czynników. Poprzednie psy nazywały się Bubel i Kafel, a coś w wyglądzie Chipa podpowiadało nam, że jego imię powinno zaczynać się na F. I tak powstał Frędzel. Z czasem Karol zaczął go nazywać Felkiem i tak już zostało. Nazywamy go teraz wieloma imionami, a on i tak reaguje wtedy, kiedy uzna to za stosowne.


Rozmawiała i fotografowała Dorota Szulc-Wojtasik