Ewa Gawryluk
W tym miesiącu rozmawiamy o kotach z Ewą Gawryluk. Aktorkę znamy m.in. z licznych przedstawień Teatru Współczesnego w Warszawie, a także z popularnego serialu telewizyjnego "Na Wspólnej". Tym razem mamy okazję dowiedzieć się wszystkiego na temat jej mruczących podopiecznych.
Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda z kotami?
Wszystko zaczęło się trzy lata temu, kiedy moja 6-letnia córka Marysia zapragnęła mieć jakiegoś zwierzaka. Wspólnie z mężem zdecydowaliśmy, że najlepszym pupilem będzie kot. Szukałam informacji w Internecie na temat różnych ras. Była to dla mnie nowość, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam kotów, tylko psy. Chcieliśmy wybrać spokojnego podopiecznego. Takiego, który nie ma niszczycielskich zapędów, bo bardzo lubimy nasze mieszkanie. Doszłam do wniosku, że najbardziej odpowiednią rasą będzie kot brytyjski. I tak trafiliśmy do jednej z hodowli, skąd wzięliśmy 4-miesięcznego krótkowłosego kocurka. Nazwaliśmy go Guzik. Od początku był bardzo grzeczny i lubił z nami podróżować. W hotelach zawsze miał "swój" ulubiony mebel do przesiadywania. Stanowił niezbity dowód na to, że koty przywiązują się do ludzi, a nie – jak się potocznie sądzi – do miejsca.
Jak to się stało, że pojawił się w Państwa domu drugi kot?
Chcieliśmy zapewnić Guzikowi towarzystwo. Kupiliśmy śliczną długowłosą kotkę brytyjską. Nasi przyjaciele Czarek Harasimowicz i Grażyna Wolszczak stwierdzili, że skoro kocia para ma do siebie pasować, nową lokatorkę powinniśmy nazwać Pętelka. Tak też się stało. Kotka ma zupełnie inny charakter niż Guzik. Podczas gdy on jest ciekawski i interesuje się wszystkim dookoła, ona bywa skryta. Mimo to tworzą zgrany duet.
Czy Marysia znalazła w końcu wymarzonego czworonoga?
Trzeba przyznać, że nasze koty brytyjskie są dość niezależne. Kiedy mają ochotę, przychodzą, żeby je pogłaskać. Nie należą jednak do zwierząt, które przepadają za ciągłym kontaktem i przytulaniem. Tymczasem Marysia marzyła o tym, by brać kota na ręce i bawić się z nim. Zdecydowaliśmy więc, że weźmiemy kolejnego pupila. Tym razem nasz wybór padł na niezwykłą rasę – devon rex. Okazał się to strzał w dziesiątkę. Pasek jest towarzyski i aktywny. Ma psią osobowość. Macha ogonem na powitanie i przychodzi, gdy go zawołamy. Marysia zyskała prawdziwego przyjaciela, który pozwala jej na wszystko. Daje się nawet wozić w wózku i przykrywać kołderką.
Czy to prawda, że kolejna kotka trafiła do Państwa przypadkiem?
Tak, niedawno znaleźliśmy na ulicy kocie maleństwo, które żałośnie piszczało. Nie mieliśmy serca przejść obok niego obojętnie. Zabraliśmy znajdę do lekarza weterynarii, który podał jej środki przeciwpchelne i na odrobaczenie. Przez jakiś czas szukaliśmy dla niej nowego domu, jednak nikt nie chciał jej przygarnąć. Los zdecydował, że została z nami. Rysia jest zwykłym pręgowanym dachowcem. Dzięki niej w Pasku obudziły się instynkty ojcowskie. Gdy do nas trafiła, czule się nią zaopiekował. Wszystkie nasze koty jedzą z jednej miski i korzystają ze wspólnej kuwety. To chyba świadczy o tym, że się lubią.