Czy można poleżeć na trawniku?
Ani Mru-Mru – kabaret z Lublina powstał w 1999. Obecnie tworzą go Marcin Wójcik (założyciel i pomysłodawca), Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek. Mają na swoim koncie tak wiele nagród i wyróżnień, że ograniczymy się tylko do ostatniej w 2011 – Telekamera – Specjalna nagroda programu TVP2. Od niedawna występują w nowym programie „Nuda, Rutyna i Odcinanie Kuponów”. Wszyscy trzej odpowiadają na poniższe pytania przekornie i z humorem.
1. „Liryczne odkupienie miast” to kampania społeczna, której celem jest oczyszczenie parków, osiedlowych trawników i ulic z psich kup. Czy jest o co walczyć?
2. Sprzątanie po psach wydaje się trudne dla właścicieli. Dlaczego? Co mogłoby ich zachęcić?
Marcin Wójcik
Pytanie 1. Na pewno jest o co walczyć. Tak sobie myślę, że skoro w samej Warszawie statystyczne 120 tys. psów zostawia na trawnikach 5 ton kup dziennie, to mogłoby zainteresować strefę biznesu. Peruwiańczycy wykorzystują guano, czyli odchody ptaków morskich do wzbogacania gleby. Peru do dziś eksploatuje guano na skalę przemysłową i eksportuje ten cenny naturalny nawóz. Może psie odchody nie nadają się do upraw ekologicznych, ale jakieś plantacje, na przykład choinek, mogłyby użyźniać. A właściciele psów mieliby akcesoria do sprzątania i kosze na kupy na każdym rogu ulicy za darmo.
Pytanie 2. Trudno powiedzieć, bo mam dwa koty, ale muszę po nich sprzątać i robię to ze zdrowo pojętego obowiązku właściciela. Kot niestety po sobie nie sprząta, mimo prób i próśb. Należałoby się zastanowić czy pies, jako inteligentne zwierzę, nie mógłby chodzić do toalety? Skoro psa można nauczyć aportować, podawać łapę, warować a nawet szukać ludzi pod gruzami, to przecież jakiś instruktor mógłby opracować odpowiednie szkolenie dla psów. A mówiąc poważnie, o nasze otoczenie powinniśmy tak samo dbać, jak o własny dom, więc nie widzę różnicy między sprzątaniem po psie na trawniku czy chodniku, a po kocie w mieszkaniu.
Michał Wójcik
Pytanie 1. Tak, oczywiście, jest o co walczyć. To są względy higieny i bezpieczeństwa naszych najmłodszych. I nie mówię tu o psach ani kotach, ale o bezpieczeństwie naszych dzieci. Skoro można sprzątać po psach na całym świecie, to dlaczego nie można tego robić u nas? Wszyscy niestety widzimy, jak na przykład po okresie zimowym, znika śnieg z naszych trawników i chodników
i pojawia się zupełnie niespodziewanie, w miłej dla oka wiosennej, zielonej trawce i pachnących kwiatkach coś brzydkiego, śmierdzącego, co zdecydowanie powinno być sprzątane.
Pytanie 2. Myślę, że sprzątanie po psach nie jest trudne dla właścicieli. Mogę się zgodzić z tym, że starszej osobie może być ciężko schylać się i wkładać nieczystości do papierowej torebki, ale podejrzewam, że akurat takich niesprawnych osób jest niewiele i im można pomóc. A zachęcając innych można powiedzieć: a jeśli właśnie pan wdepnie
w psią kupę i jej ślady razem z panem pójdą do domu, to co dalej?
Waldemar Wilkołek
Pytanie 1. Oczywiście, że jest o co walczyć. To tak, jakby ktoś mnie zapytał czy chciałbym mieszkać obok wysypiska śmieci? Pewnie nikt by nie chciał. Podłoże całej sytuacji jest historyczne. W czasach komuny trawniki były ogrodzone i stały tabliczki: „nie deptać zieleni”. Teraz chyba za to pokutujemy, bo zrobiło się u nas światowo. Na trawnik można wejść, położyć sobie kocyk, poleżeć (a w zasadzie można by było), gdyby nie obawa, że jak się wstanie, to z kocykiem weźmie się coś śmierdzącego do domu. Poza tym nasze dzieci biegają po trawnikach, grają w piłkę. Sprawa więc jest bardzo poważna i ta kampania społeczna powinna mieć bardzo „szerokie rażenie”, żeby naprawdę wszyscy zrozumieli, że psie kupy należy sprzątać. Może następne pokolenie będzie mogło poleżeć na trawniku...
Pytanie 2. To nie jest trudne. Wystarczy założyć specjalną rękawiczkę, wziąć kupę w rękę – to nie problem, jeśli ktoś kocha swoje zwierzę, zrobi dla niego wszystko. Ludzi rozsądnych nie trzeba zachęcać. Ci, co mają małe dzieci, na pewno zbierają psie kupy w swoim ogródku. A za ogródkiem ciągle pokutuje ten socjalistyczny styl myślenia, że jak coś jest niczyje, to można robić, co się chce. Przecież trawniki są wspólne i tak samo musimy
o nie dbać, jak o otoczenie własnego domu. A jak zachęcić? Najlepiej informować ludzi, że tak nie wolno robić. Sprzątanie po psie, to nie wstyd tylko oczywisty obowiązek. Kiedyś był taki wymysł „niewidzialna ręka”. To może teraz niech zacznie działać. Niech wypatrują takiego człowieka – jak nie uprzątnie po swoim psie, to oni zabiorą kupę
i podrzucą mu na wycieraczkę albo do kieszeni czy torby. Myślę, że ta metoda byłaby znakomita.
Rozmawiała
Dorota Szulc-Wojtasik
Więcej informacji o kampanii: www.odkupieniemiast.pl/ oraz www.facebook.com/OdkupienieMiast