Artykuły

Czego możemy nauczyć się od naszych podopiecznych?

znani-p-k.jpg

Krystyna Łuczak-Surówka – historyczka i krytyczka designu, absolwentka Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie jako pierwsza obroniła pracę magisterską, a następnie doktorską z historii polskiego wzornictwa. Wykładowczyni warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i Polsko – Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Obecnie opiekunka adoptowanej suni Bunny. Opowiada nam o swoich osobistych doświadczeniach z czworonogami, które w jej życiu były obecne już od najmłodszych lat, ale również o szeroko pojętej empatii wobec zwierząt, oraz o tym co nasze czworonogi mogą nam dać.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda ze zwierzętami?

Zawsze miałam serce otwarte dla zwierząt i zawsze czworonogi lgnęły do mnie. Urodziłam się w czasach PRL, a więc wtedy, kiedy ludzie nie mieli tak wielu psów, a również ich wychowanie było inne niż obecnie. Jednak już jako mała dziewczynka, podbiegałam do wszystkich psiaków na ulicy i przytulałam je. W dzieciństwie miałam już pierwszego psa, oczywiście opiekowaliśmy się nim całą rodziną. Santi, bo tak miał na imię mój pierwszy podopieczny, był przyjacielem mojego dzieciństwa. Nie musiałam mieć wyimaginowanych przyjaciół, których wyobrażają sobie czasami dzieci, Santi pomógł mi przetrwać wiele najtrudniejszych chwil. Zwierzęta są nauczycielami zrozumienia i otwartości, miłości przyjacielskiej. Są czystą życzliwością. Pierwszego kota miałam jako dorosła osoba.

Powiedzmy o tym, że warto patrzeć na zwierzę w sposób głębszy, stosownie do jego potrzeb.

Powiedziałabym nawet, że po stosunku do zwierząt można wiele o człowieku powiedzieć. Nie zero-jedynkowo, bo wiele osób ma różne przeżycia ze zwierzętami, alergie. Ale naprawdę wiele świadczy o człowieku jego podejście do czworonogów. Jeśli ktoś przedmiotowo traktuje zwierzęta, bardzo możliwe, że ma podobne podejście także do ludzi. Nie oczekuję, żeby każdy lubił zwierzęta, czy je miał, ale pomoc i empatia wobec zwierząt są naszą super mocą. Od psów uczymy się, czym są oddanie, czystość i spokój w relacji. Oczywiście pytanie na ile umiemy to dostrzec i oddać. Natomiast od kotów możemy nauczyć się bycia tu i teraz. Kot, kiedy leży i odpoczywa, świat musi poczekać. Dla nas, ludzi zachodu, nie jest to wcale oczywiste podejście i rozwiązanie. Nazywałam moje koty moimi prywatnymi nauczycielami zen. Uczę się od nich spokoju. Od innych zwierzaków uczyłam się z kolei cierpliwości. Jeśli jesteśmy wrażliwi na potrzeby i różnice w charakterach naszych czworonogów, oznacza to, że widzimy więcej emocji, czyli wiemy jakie są potrzeby różnych zwierząt, a także ludzi. Powinniśmy podążać za potrzebami, ludzi i zwierząt. W ciągu roku i 2 miesięcy pożegnałam aż pięcioro z moich ukochanych podopiecznych. Niestety wszystkie były już w podeszłym wieku i przyszło nam się rozstać. Hajime, rasy akita, była upartą i hardą sunią, odpowiednią dla osoby, która ma silny charakter, potrafi stworzyć granice. Nie zliczę ile razy musiałyśmy cofać się przy bramce do ogrodu, aby było wiadomo, że to ja jako jej przywódczyni powinnam przejść pierwsza. Wiedziałam, że ona jest mądrym, ale silnym psem, który będzie chciał mnie zdominować. I że nie mogę jej na to pozwolić, muszę stawiać granice. Miałyśmy relację zbudowaną na miłości i zaufaniu. To opiekun ma decydować o tym jak pies powinien z nim żyć. Jeśli to my ustalimy zasady, psu żyje się dobrze i stabilnie. Nie jest krzywdzony, karcony, nie jest mu przykro, kiedy wymagamy od niego i stosujemy jasne zasady. Pies czuje się wtedy bezpieczny i szczęśliwy. Tworzyliśmy stado aż 6 zwierzaków. Kolejnym z naszego stada był Józek, którego uratowałam z dużej grupy psów przywiązanych do maszyn na wsi. Odszedł kilka miesięcy temu, bardzo go kochałam. Zdecydowałam się na kremację indywidualną. Mieszkały z nami jeszcze 3 koty. Każde z moich zwierząt było ważną częścią mojego życia, byłam z każdym z nich do końca.

Jaka jest historia Twojej obecnej podo­piecznej, czyli Bunny.

Kiedy, tak jak wspomniałam, całe moje stado odeszło, zobaczyłam w ogłoszeniu właśnie Bunny. Przeczytałam, że kończy się jej czas w przechowalni gminnej. Była pieskiem bardzo lękowym. Wolontariusze mówili, że niestety zdarza jej się ze stresu załatwiać potrzeby fizjologiczne w domu. Nie zraziło mnie to, podobnie jak nasze pierwsze spotkanie, podczas którego bardzo się bała. Spędziłam z nią blisko dwie godziny w klatce. Powolutku wychylała się i uciekała. Przekonała się do mnie dopiero po pewnym czasie. Poznajemy zwierzęta i ludzi, wydarzają się w naszym życiu sytuacje, wszystko jest po coś. Pierwsze pięć dni z Bunny były bardzo ciężkie. Nawet po ogrodzie chodziłyśmy po dwa kroki. Była i jest wpatrzona we mnie, widziałam, że bardzo pragnie bliskości, ale boi się. Piątego dnia, nawet w ogrodzie zaczęła biegać. Bała się psów, obecnie ten temat również mamy super wypracowany. Sama podbiega do psiaków i chce się bawić. Radzi sobie doskonale.

Co doradzasz osobom, które nie mogą pozwolić sobie na adopcję zwierzaka do swojego domu, albo mieszkania? W jaki sposób możemy zbliżyć się do zwierząt i natury?

Zachęcam, aby w wolnym czasie pomagać w schroniskach i fundacjach. Podobnie pomagałam przez wiele lat wspólnie ze znajomymi. Cały samochód był zapakowany ludźmi, a przyczepka pożyczona od sąsiada, darami w postaci karmy, posłań i wszystkiego co psiakom i kotom może się przydać. Można także zorganizować zbiórkę, dać na zbiórkę coś, co może zostać sprzedane i przynieść środki dla wsparcia schroniska. Swoim studentom doradzam, aby udawali się na spacery do schronisk, dawali domy tymczasowe psiakom i kotom, które potrzebują na przykład komfortowych warunków po zabiegach operacyjnych. Świadomość, że pomagamy, jest dla nas jako ludzi ważna, a dla psów i kotów którym pomagamy, bezcenna. Pamiętam moment, kiedy wyszłam z moimi zwierzakami na spacer, nieopodal mojego domu w Milanówku, bawiliśmy się wspólnie w liściach, korzystałam z zapachów i kolorów. Położyłam się w końcu w tym kolorowym jesiennym miejscu, a moje psiaki wokół mnie. Lubię jeździć także z moimi zwierzakami do lasu, tam znajduję wyjątkowy spokój. Uwielbiam ludzi i pracę z nimi na co dzień, ale ważny jest także balans. A nigdzie nie zajdziemy tyle spokoju, co właśnie w naturze. Możemy skupić się na sobie, wsłuchując w jej głos.


Rozmawiała i fotografowała
Dorota Szulc-Wojtasik