Artykuły

Co czuje lekarz weterynarii

l-g.jpg

Na pytania odpowiada lek. wet. Leonard Gugała z przychodni weterynaryjnej w Szczecinie.


W październiku obchodziliśmy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. W dobie COVIDu i przymusowej izolacji, oraz ograniczenia naszego zwyczajowego stylu życia, zdrowie psychiczne staje się szczególnie ważne. Jak wygląda praca lekarza weterynarii od strony psychicznej i emocjonalnej.

Zawód lekarza weterynarii kojarzy się często z miłym obrazkiem uśmiechniętego człowieka przytulającego zwierzę. A jaki jest prawdziwy obraz tego zawodu?

Dość daleki od tego pięknego obrazka. Lekarze ponoszą odpowiedzialność za zdrowie i życie swoich pacjentów. W przypadku naszego zawodu nie mamy możliwości porozmawiać bezpośrednio ze zwierzakiem, któremu mamy pomóc. Opieramy się na tym, co o samopoczuciu pupila powie nam jego opiekun. Przypomina to trochę pracę pediatry. Dziecko też nie powie samo co mu dolega – robi to za niego rodzic. Nie zawsze dostajemy prawdziwą lub kompletną informację, diagnozowanie wtedy nastręcza dodatkowych trudności i rodzi się obawa, czy nasze zalecenia lub zabiegi przyniosą pożądany skutek. Mamy podwójny stres – z jednej strony chorego cierpiącego zwierzęcia, z drugiej, niejednokrotnie inwazyjnego opiekuna, który podważa zabiegi i leczenie pod adresem każdego lekarza, który dotknął jego zwierzaka.

Badanie i leczenie są tak samo trudne jak w przypadku lekarzy medycyny?

Nawet bardziej! Nasi pacjenci mają kły i pazury, których chętnie używają podczas wizyty, bo tylko tak mogą sami bronić się przed stresującą dla nich sytuacją. Niektóre zabiegi powodują także wokalizację stresową u zwierzęcia, co opiekun może odebrać jako znak, że sprawiamy ból pacjentowi. Czasem trudno jest wyjaśnić opiekunowi, że ten przeraźliwy skowyt pochodzi ze strachu, a nie bólu. Ponadto, lekarz weterynarii musi znać fizjologię i choroby wielu gatunków zwierząt. Lekarz medycyny zna jeden gatunek – człowieka. Biorąc małego pupilka do domu dostajemy tak wiele na tak niedługo – ponieważ zwierzęta mają intensywniejszy przebieg chorób i żyją krócej niż ludzie, co też wpływa na stres lekarzy, bo kochamy swoich pacjentów.

Nawiązuje Pan często do interakcji z opiekunem zwierzęcia.

Oczywiście, ponieważ to opiekun jest naszym tłumaczem samopoczucia psa czy kota. Nasi klienci są bardzo związani ze swoimi podopiecznymi. I to nas cieszy, bo widzimy, że następuje zmiana na lepsze w traktowaniu zwierząt domowych. Są jednak sytuacje w których to właśnie kontakt na linii człowiek – człowiek jest powodem dużego stresu.

Jakie to sytuacje?

Krąży takie podskórne mniemanie, że lekarz weterynarii powinien z miłości do zwierząt zrobić wszystko i jeszcze więcej, nawet jeśli przekracza to jego możliwości. Niestety 90% gabinetów weterynaryjnych nie jest szpitalem wojewódzkim. Nasze możliwości są mocno ograniczone w sytuacjach najtrudniejszych. Lekarz weterynarii nie zamyka jednak drzwi, kiedy ktoś przychodzi z chorym zwierzęciem nawet w nocy i podejmuje wszystkie działania ratujące życie i zdrowie. Najbardziej bolesne dla lekarzy weterynarii jest to, że wszelkie oceny jego kompetencji płyną z ust ludzi, którzy nie znają się na medycynie weterynaryjnej, a swoją wiedzę czerpią z internetu. A weterynaria to 6 lat ciężkiej pracy na studiach i permanentne dokształcanie się do końca życia oraz wieloletnia praktyka. Opiekun po kilku minutach jest ekspertem medycznym i ocenia nasze kompetencje w internecie. Lekarze weterynarii nie wchodzą w internetowe dyskusje, ponieważ kończy się to często podziałem wśród klientów. W tym czasie lekarze muszą koncentrować się nad leczeniem.

Co chciałby Pan powiedzieć wtedy ludziom?

Szanujmy się nawzajem. Są kraje, gdzie największy wskaźnik samobójstw w grupach zawodowych to lekarze weterynarii. Może to wynikać z niezrozumienia na linii opiekun-lekarz. Czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę ilu ludzi umiera w szpitalach, gdzie jest cały zespół lekarzy? W czasach pandemii musimy działać wspólnie, musimy się po prostu szanować.