Brak oczekiwań, otwarte serce
Mateusz Jakubiec, aktor i wokalista. Współpracował m.in. z Teatrem Narodowym w Warszawie, Teatrem Rozrywki w Chorzowie oraz Teatrem Collegium Nobilium. Od 12 lat współpracuje z Teatrem Studio Buffo w Warszawie. Prywatnie opiekun adoptowanej suni Frani, która została uratowana z polowego schroniska dla zwierząt w Donbasie.
Pierwszego wywiadu na łamach Czterech Łap udzielałeś ze swoim poprzednim czworonożnym przyjacielem – Besosem, którego już z nami niestety nie ma.
Zgadza się, niestety mój ukochany psiak Besos, który nauczył mnie czym jest psio-ludzka miłość, odszedł niedawno za tęczowy most. Nigdy go nie zapomnę, a emocje, które mi towarzyszą ze względu na jego stratę – nigdy nie sądziłem, że będę odczuwał je tak silnie po starcie jakiejkolwiek bliskiej mi osoby. Ale jestem na tym etapie, że umiem przelewać ból we wdzięczność. Byliśmy z Besosem razem 8 lat, a nasze spotkanie uratowało nas nawzajem. Nie boję się tego powiedzieć, bo tak właśnie czuję. I jestem mu niezmiernie wdzięczny. Jednak postanowiłem uratować po odejściu Besosa kolejne psie życie i pojawiła się Frania.
Jaka jest historia Frani?
W równy miesiąc po śmierci Besosa, chciałoby się powiedzieć przypadkiem, ale nie wierzę w przypadki w takich sprawach, zobaczyłem Franię na Facebooku mojej przyjaciółki Kasi Kawki, która bardzo dzielnie i niezłomnie zajmuje się od wielu lat ratowaniem zwierząt. Frania błąkała się w bardzo złym stanie i trafiła do schroniska polowego w okolicach Donbasu pod skrzydła Mariny, prowadzącej pomoc dla psów na miejscu na Ukrainie. Niesamowicie ważne jest to, żeby pokazywać na swoich social mediach psiaki do adopcji. Zryw dobrych serc, czyli udostępnienia postów fundacji i schronisk, może pomóc i uratować przynajmniej jedno psie życie. Nas nic to nie kosztuje, a post może trafić do kogoś, kto będzie mógł zapewnić dom czworonogowi w potrzebie. Cieszę się, że są tacy ludzie jak Marina i Kasia. Dzięki nim mogłem zobaczyć Franię. W sekundę wiedziałem, że muszę ją zaadoptować. Znajomi wysyłali mi wcześniej różne ogłoszenia, ale czułem się niegotowy po stracie Besosa. A tutaj wiedziałem dosłownie w jedną chwilę.
Jak wygląda proces takiej adopcji z Ukrainy?
Marina, która ratuje psy na froncie, zgodziła się mi dać Franię. Ale niestety trwa wojna, wszystko nie jest więc łatwe. Napotkaliśmy po drodze na wiele problemów urzędowych. Ofiarny wolontariusz podjął się przewozu do Polski Frani i 4 innych psów do adopcji. Okazało się to nie proste, ponieważ niestety pomimo sytuacji za naszą wschodnią granicą, papierologia jest wciąż bardzo skomplikowana. Ostatecznie Frania jechała do mnie przez 5 dni przez Rumunię, Węgry i Słowację. Niestety była chora, miała babesjozę, była wychudzona i wymagała wielu badań i leczenia. Lecznica Anicura w Łodzi to lekarze, na których zawsze mogę liczyć i fantastycznie leczyli Franię, i wcześniej do końca dzielnie walczyli o zdrowie i życie Besosa.
A jaka jest Frania? Jak wyglądają Wasze wspólne rytuały i jak spędzacie wolne chwile?
Frania to nie tylko urok, choć oczywiście ma go niezaprzeczalnie dużo. Przez co chciałbym ją cały czas głaskać i przytulać. Jest też obywatelką świata. Ma zadatki na bycie psim terapeutą, jest niesamowicie uważna i czuła na ludzkie emocje. Kiedy ktoś ma gorszy humor, od razu do niego idzie aby udzielić mu swojej psiej pomocy i wsparcia. Byliśmy ostatnio wspólnie na warsztatach artystycznych z młodzieżą i tam również wykorzystywała swoje umiejętności. Jest naprawdę niesamowita, pomimo traum, początkowego lęku przed dźwiękami, dała sobie naprawdę szybko radę na spacerach. Nie możemy nigdy wątpić w psa, wiele osób przelewa swoje emocje niepewności i zawodu na czworonoga. A po prostu powinniśmy dać mu czas. Nasza energia i emocje powinny pokazywać, że wszystko jest dobrze. Wyczuwając naszą niepewność, psy same stają się niepewne. Frania jest ze mną 7 miesiąc. I zrobiła ogromny postęp. Pies tak samo jak my ma prawo do zmiany i różnych emocji w swoim życiu. To co chciałbym przekazać, aby dosłownie każdy opiekun psa adoptowanego zapisał sobie na ścianie, lub chociaż w notatniku, to „brak oczekiwań, otwarte serce”. Bo pies to żywe stworzenie, które ma w sobie ogrom uczuć, przeżyć i wspomnień. Nasze oczekiwania względem niego mogą odbiegać, a wręcz zawsze odbiegają od tego jaki jest pies. Tak samo wygląda przecież dogadywanie się i zaprzyjaźnianie z ludźmi. To mój mały apel do wszystkich obecnych i przyszłych opiekunów.
Rozmawiała i fotografowała:
Dorota Szulc-Wojtasik
Strona używa plików cookies do celów funkcjonalnych oraz statystycznych