Batman zaraża mnie optymizmem
Janusz Chabior – aktor, reżyser, scenarzysta. W 2010 r. zagrał Wiktora w „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka (sztuka wielokrotnie nagradzana na festiwalach). Wystąpił w serialu „Odwróceni”, gdzie rewelacyjnie wcielił się w postać „Ryśka”– gangstera. Niezwykłą kreację stworzył w filmie Juliusza Machulskiego „Kołysanka”, wcielając się w dziadka-wampira. Obecnie możemy oglądać go m.in. w serialu „Komisarz Aleks” jako patologa Leona Bergera i w serialu „Na Wspólnej”. W listopadzie wejdzie do kin thriller psychologiczny „Ostatnie piętro”, w którym Janusz Chabior zagrał główną rolę opętanego koszmarami kapitana Derczyńskiego.
Czy w dzieciństwie miał Pan jakieś doświadczenia ze zwierzętami?
Miałem kilka lat, kiedy w moim domu pojawił się bokser, miał na imię Cezar.
Co Pana zdaniem daje dziecku kontakt z psem?
Po pierwsze jest idealnym towarzyszem zabaw. Moi rodzice pracowali, więc często zostawałem z psem w domu – siłą rzeczy wszystkie moje wymyślone historie były z nim związane. Był rzymskim Cezarem, wilkiem z „Czerwonego Kapturka”, psem Baskerville’ów itp. Bardzo go wykorzystywałem, więc dochodziło do trudnych momentów, po prostu zniechęcony odwracał się tyłem, puszczał bąka i odchodził.
Proszę opowiedzieć nam historię Batmana.
Miałem zdjęcia do filmu „Kilka prostych słów”. Grałem postać samotnego mężczyzny, którego jedynym przyjacielem był pies. Produkcja załatwiła mi czworonożnego aktora, niestety nadpobudliwego, ruchliwego i nieskoncentrowanego. Może zżerała go trema. Wtedy wpadł mi do głowy taki pomysł, że pojadę do schroniska dla zwierząt i tam wybiorę partnera do tej filmowej sceny. Bardzo sympatyczny lekarz weterynarii powiedział, że chyba ma idealnego kandydata – o imieniu Batman. Rozejrzał się dookoła i zaczął go przywoływać. Niedaleko poruszyła się trawa i wyskoczył z niej pies o trzech nogach. To był ułamek sekundy – popatrzyliśmy sobie w oczy i wiedziałem, że będzie ze mną grać. Od razu poszedł za mną. Nie potrzebowałem go ciągnąć na smyczy. Świetnie zagrał w tym filmie. Ja już wcześniej pracowałem z psami. Były wyszkolone i przygotowane do zadań na planie filmowym. Jednak Batman miał taki dar, talent, że od razu wiedział, o co chodzi i robił to świetnie. Miałem z nim taki układ, że po zdjęciach wróci do schroniska. Ale przez te trzy dni tyle razem przeżyliśmy, że zacząłem w nocy, przed rannym odjazdem mówić mu, jak wygląda moja praca, że dużo jeżdżę i dużo czasu spędzam na próbach i że będzie musiał mi towarzyszyć, że nie będzie mógł sprawiać mi kłopotów. Tak mu trułem, a on słuchał, aż w końcu usnął. Uznałem więc, że zaakceptował te warunki i okoliczności. Każda decyzja dotycząca adopcji psa powinna być przemyślana. Przede wszystkim to musi być zwierzak, z którym chce się być i za którego chce się wziąć odpowiedzialność na całe jego życie.
Skąd imię Batman?
Imię Batman miał już nadane w schronisku. Teraz czasem się śmieję, że – jak prawdziwy Batman – w nocy przeobraża się w bohatera miasta Gotham, a w dzień chodzi incognito.
Czy Batman miał jakieś problemy związane z socjalizacją? Bał się ludzi, zwierząt?
Nie. On miał specjalny status w schronisku. Nie mieszkał w kojcu, miał budę na zewnątrz. Psa przywieziono w stanie agonalnym, powinien być uśpiony, ale kiedy popatrzył na lekarza, ten powiedział: „spróbujemy cię wyciągnąć z tego”. Podobno miał 10 operacji. Tak został poskładany i posklejany, że co prawda na trzech łapach, ale chodzi.
Miał wtedy około 7 lat. Teraz ma 10 – to dojrzały mężczyzna.
Co się zmieniło w Pana życiu po adopcji Batmana?
Na pewno przybyło mi obowiązków. Ważnym elementem, jaki wniósł do mojego życia jest jego pozytywne myślenie i zaraźliwy optymizm. Mimo przejść, zachował pogodę ducha. Czasami, kiedy się budzę i jest szaro-buro za oknem i niespecjalnie chce mi się cokolwiek zrobić, Batman przeciąga się, wstaje i zaczyna machać ogonem. Wtedy po prostu uśmiecham się. Nasze wzajemne relacje, to prawdziwa męska przyjaźń.
Rozmawiała Noela Berger
Fotografował Maciej Stefański
Na pytania odpowiada dr inż. n. wet. Jacek Wilczak z Katedry Dietetyki SGGW w Warszawie
Jakie potrzeby żywieniowe ma pies dorosły? Które składniki diety determinują jego zdrowie i dobre samopoczucie?
Na tak postawione pytanie nie ma krótkiej odpowiedzi. Wszystkie składniki odżywcze oraz związki biologiczne zawarte w diecie wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu psa dorosłego. Natomiast tylko wysoka ich jakość jest gwarancją utrzymania zdrowia. Przykładowo wartość białka w pokarmie jest determinowana poprzez jego skład aminokwasowy, który osiągniemy stosując składniki o różnym pochodzeniu lub karmę dobrej klasy. Można stwierdzić, że gwarancją właściwej diety psa dorosłego jest m.in. jej urozmaicenie. Pamiętać trzeba także o tym, że zawartość poszczególnych składników diety lub ilość gotowej karmy muszą być dostosowane do aktualnych potrzeb żywieniowych uwzględniających wiek, aktywność fizyczną, temperaturę w której przebywa pies czy specyficzne stany fizjologiczne: ciąża i laktacja.