Adopcja Benia to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu
Eliza Rycembel – aktorka teatralna i filmowa. Absolwentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Szerokiej publiczności znana z takich produkcji jak seriale „Belfer” i „Morderczynie” oraz filmy „Boże Ciało” czy „Przysięga Ireny”. Prywatnie opiekunka kundelka Benedykta, który pojawił się w jej życiu już 10 lat temu. Spotkali się przypadkowo, bez planu, ale czy takie historie nie są najbardziej wyjątkowe?
Opowiedz nam o historii swojej przyjaźni z Benedyktem?
Benio trafił do mnie 10 lat temu. Nie planowałam tego, byłam na studiach, na Akademii Teatralnej wymagają one sporo czasu spędzanego na zajęciach i wielu godzin spędzanych poza domem, również na planach. Pojechałam na zdjęcia do filmu, kręciliśmy go na wsi, do baro-busa przychodziły różne psiaki, które czekały na kąski i pieszczoty od nas. Pewnego dnia pojawił się też mały rudy piesek. Nie podchodził tak chętnie jak inne psy, do nikogo. Ale jak zostawiliśmy mu miseczkę z jedzeniem, w nocy zjadł. Któregoś dnia miałam przerwę i aż godzinę siedziałam na ziemi i czekałam aż do mnie podejdzie. Udało mi się nawet go dotknąć. Musiałam wracać do Warszawy na egzaminy. Agata Buzek, która była na tym samym planie, też zajmowała się zwierzakami, które do nas przychodziły. Szukała im domów i opieki. Powiedziałam, że jeśli uda im się tego rudego psiaka złapać, ja go wezmę. Podczas egzaminów, już w Warszawie, dostałam sms, że Henio czeka na mnie w pokoju, produkcja kupiła mu posłanie i karmę, więc najlepiej gdybym przyjechała samochodem, żebym dała radę się z Beniem i jego wyprawką zabrać. Na co ja powiedziałam najpierw sobie w myślach, a potem zadzwoniłam do mojej mamy „mam psa”. Trzeba było to po prostu ogarnąć, dotrzymać słowa danego Benedyktowi.
Jak wyglądały pierwsze dni po adopcji Benedykta?
Mama pomogła mi zabrać Benka do Warszawy. Ciężko było mi w początkowych dniach. Benio musiał się do mnie przyzwyczaić. Ja też do niego, bo przywykłam do obcowania ze zwierzętami, ale z końmi. Zwłaszcza, że Benio nie był wcześniej w mieście, w mieszkaniu. Nie chodził choćby po schodach, wszystko było dla niego nowe. A ja trochę uczyłam jego i przy okazji siebie, nowej sytuacji. Myślę, że Benedykt wiedział też, że bardzo się staram. Poczuł, że to ja go wybrałam. I tak miało być. I tak nasza historia trwa już 10 lat.
Jak Benio na początku radził sobie w kontaktach z ludźmi i innymi psami?
Na pewno w miejscu, gdzie był wcześniej, z którego być może uciekł, lub został wyrzucony, spotkał się z przemocą. Bał się starszych mężczyzn. Miał tendencję do chowania się pod samochodami. Przez to, że nie ma ogona, być może nie do końca wyraźnie komunikuje się z innymi psami. Tak więc pewne zachowania i sytuacje były dla niego nowością. Ale wspólnie udało nam się bardzo dużo wypracować.
Wydawało się, że przy tak dużej ilości obowiązków, nie możesz sobie pozwolić na psa. Opowiedz nam proszę o tym, jak to w końcu się ułożyło?
Miałam to szczęście, że wynajmowałam mieszkanie od osoby, która była moją znajomą, więc nie było problemu z przyprowadzeniem Bena do domu. Byłam umówiona z moją mamą, że w razie gdybym nie podołała, będę mogła go do niej zawieźć na pewien czas. Ale kiedy spędziliśmy razem tydzień, nie byłam w stanie się z nim rozstać. I po prostu musiałam wszystko ułożyć tak, żebyśmy byli razem. Wszystko było dla mnie nowe, aspekt finansowy, karmienie, opieka weterynaryjna. Starałam się oczywiście jak mogłam. Korzystałam też z opieki zoopsychologa.
Gdybyś miała zachęcić ludzi do adopcji psa, co byś im powiedziała?
Jako ludzie, stworzyliśmy świat, w którym udomowiliśmy psy. I one wymagają naszej miłości, jesteśmy za nie odpowiedzialni. Jest ogromna ilość psów w schroniskach, rozmnażanych przez ludzi nieodpowiedzialnych. Zwierzęta są kochającymi istotami, które zasługują na troskę i opiekę. Osoby, które rozważają zakup psa, namawiałabym na to, żeby szukały swojego przyjaciela w fundacji lub schronisku. Tam jest tyle fantastycznych zwierzaków, które potrzebują naszej miłości. I chcą być blisko człowieka. Buda i kojec to nie jest rozwiązanie. Mój pies nie leży na kanapie, ale ma całą masę posłań i poduszek. Psy dają nam swoją czułość i wdzięczność, towarzyszą nam w najlepszych i najgorszych momentach. Jak płaczę, Benio przychodzi mnie pocieszyć, jak mam gorszy czas, jest obok, kiedy jestem zła, daje mi przestrzeń.
Dlaczego warto adoptować psy starsze?
One oddadzą nam ogrom miłości. Wiek oczywiście oznacza, że będą z nami krócej, oraz że będą miały być może więcej problemów zdrowotnych, tak jak i ludzie. Ale te problemy są niczym, w porównaniu z tym, ile mogą nam dać ciepła, spokoju i miłości, a także mądrości. Wzajemnie można sobie z psem dużo dać. Ja, jeśli będę myślała o kolejnych psach w przyszłości, chciałabym wziąć starszego pieska. Być może nawet z niepełnosprawnością. Wiem, że nie każdy może sobie na to pozwolić, ale jeśli możemy, rozważmy taką ewentualność.
Rozmawiała i fotografowała:
Dorota Szulc-Wojtasik
Strona używa plików cookies do celów funkcjonalnych oraz statystycznych