Artykuły

Adopciak i jego nowe życie

m-kieltyka.jpg

Na pytania odpowiada Małgorzata Kiełtyka z firmy Best Friends,
współpracującej z programem Adopciaki.pl w zakresie pomocy behawioralnej.


Każdy adopciak musi mieć czas, aby przyzwyczaić się do nowego domu, opiekunów i warunków. I każdemu czworo­nogowi musimy dać na to przestrzeń.


Jak długo po adopcji zwierzaka ludzie korzystają z Twoich usług?

Bardzo różnie. Jako że większość adoptujących korzysta z pierwszej konsultacji dofinansowanej przez firmę Purina, to najczęściej widzimy się raz, najwyżej dwa, jeśli psiak jest – jak to nazywamy w naszej branży – „oczywisty” czyli bezproblemowy. Wtedy wystarczy, żebym ich trochę pokierowała, żeby nie popełniali błędów i go nie „zepsuli”, a wszystko będzie ok. Czasem takich konsultacji potrzeba więcej, jeśli pies ma problemy z zachowaniem, np. agresję lękową czy silny lęk separacyjny. Ale są też osoby, z którymi mam kontakt jeszcze przez parę lat po adopcji, choć wtedy już nie na konsultacjach, tylko raczej spacerach socjalizacyjnych, grupach szkoleniowych, wyjazdach. To są ludzie, którzy chcą pracować ze swoim psem, rozwijać go, zapewnić mu bodźce i rozrywkę, a nie tylko korygować niepożądane zachowania.

Jak można „zepsuć” psa po adopcji?

Każdy pies świeżo po adopcji jest zdezorientowany, nie wie co się dzieje, nagle ląduje w obcym miejscu, z obcymi ludźmi. My z kolei chcemy dla niego jak najlepiej i czasem chcemy za szybko. Za szybko zachęcamy go do zabawy, za szybko chcemy żeby znalazł psich kumpli, za szybko próbujemy go szkolić. Taka presja może go jeszcze bardziej zdestabilizować, może stać się nerwowy, lękliwy, sfrustrowany, a stąd prosta droga do zachowań, których nie chcemy: nadpobudliwości, szczekania na wszystko i wszystkich, niszczenia przedmiotów itd. W pierwszym okresie po adopcji powinniśmy dać psiakowi po prostu święty spokój i budować relację, zaufanie do nas. Niech nauczy się naszego rytmu dnia, tu bardzo ważna jest powtarzalność, rutyna. Niech wie, że rano jest spacer, potem śniadanie, że wychodzimy na jakiś czas, potem wracamy, potem znów spacer i tak każdego dnia. To go uspokoi, zobaczy, że jego życie jest przewidywalne. Unikajmy w tym pierwszym okresie wypadów weekendowych, wakacji, częstej zmiany miejsc, ale też ciężkich szkoleń, uczenia sztuczek czy psich sportów. Na to przyjdzie czas, kiedy pies nam zaufa, to jest fundament, na którym potem będziemy budować resztę.

Jak długo trwa „pierwszy czas po adopcji”?

To kwestia bardzo indywidualna. Powiedzmy, że ten adaptacyjny okres to minimum 3 tygodnie, kiedy pies poznaje reguły panujące w domu, a my poznajemy jego. Ale niektóre potrzebują więcej czasu, bardziej miesiące. Mówi się, że taka prawdziwa więź buduje się po ok. 6 miesiącach, dlatego w Adopciakach mamy zasadę, że pies nie powinien przebywać w domu tymczasowym dłużej niż pół roku, bo wtedy rozstanie już może być dla niego traumą. Jeśli będziemy uważnie obserwować jego zachowanie i mowę ciała, to zauważymy jak się zmienia, otwiera, rozluźnia. Wtedy możemy zacząć szkolenie. Jeśli nie potrafimy sami tego ocenić, umówmy się na konsultację czy spacer z behawiorystą, który nam doradzi.

A jeśli w domu jest już inny pies?

Bardzo ważne jest, żeby psy poznały się wcześniej, na wspólnym spacerze, a najlepiej kilku. Wtedy zobaczymy czy relacje między nimi są przyjacielskie, neutralne czy wrogie – bo psy, tak jak ludzie, mają swoje sympatie i antypatie. Jeśli to z jakichś przyczyn niemożliwe, dobrym sposobem jest położenie na posłaniu psa-rezydenta jakiejś rzeczy należącej do przyszłego adopciaka, kocyka, obroży, zabawki. Niech oswoi się z zapachem. Jeśli na wspólnym spacerze zobaczymy, że między psami jest wrogość, to może warto przemyśleć decyzję o adopcji tego konkretnego psa. Ale bywają przecież sytuacje, kiedy na przykład „odziedziczyliśmy” psiaka w rodzinie i psy muszą się dogadać, chociaż dotąd się nie lubiły. Spokojnie, są na to sposoby. Ale tu już raczej bez pomocy behawiorysty będzie trudno. Te najczęstsze problemy, czyli szczekanie na inne psy czy na ludzi, wycie i niszczenie przedmiotów w domu, ciągnięcie na smyczy to zachowania nerwicowe, wynikające z lęku lub frustracji. Pies, który jest pewny siebie, pewny swojej relacji z nami, ufa nam i czuje w nas wsparcie, nie będzie miał potrzeby tak się zachowywać. Dlatego zawsze powtarzam: najpierw zrozumienie naszego psa, zdobycie jego zaufania i zbudowanie z nim więzi – to jest podstawa. No i jeszcze jedno: jeśli chcemy mieć spokojnego, zrównoważonego psa, to sami musimy starać się tacy być. Każdy nasz stres, nerwowość, obawa przed psem idącym z naprzeciwka czy kłótnia w rodzinie wpływają na psychikę naszego psiaka. On to czuje całym sobą. Pamiętajmy, że nasze emocje idą po smyczy i fruwają w powietrzu.