Artykuły

Kocham zwierzęta od zawsze

Anna Głogowska jest wybitną tancerką i artystką. Jest też zawodową konferansjerką telewizyjną oraz choreografem teatralnym. Prowadziła programy telewizyjne „Got To Dance” oraz „Dancing With The Stars”. Obecnie jest Primaballeriną programu „Jaka To Melodia”, ekspertem programu „Pytanie Na Śniadanie” oraz pierwszoplanową tancerką polskich spektakli teatralnych i estradowych. Prywatnie jest opiekunką suczki rasy hovawart Meridy oraz adoptowanych kotek Miłki i Boi.

c9ca7728587f15104ec92bef333c8340s08-1.jpg

Czy kotki Miłka i Boja to Twoje pierwsze zwierzaki?
Od najmłodszych lat przyprowadzałam do domu rodzinnego wiele zwierząt. Oczywiście same najbiedniejsze i znalezione w najgorszych tarapatach. Moim pierwszym, rodzinnym psem była sunia Baba. Kiedy wyprowadziłam się od rodziców, zawsze chciałam w swojej nowej rodzinie mieć wiele zwierząt. I nareszcie to marzenie spełniłam. Pierwszymi zwierzakami były koty wzięte ze schroniska na Paluchu. Moja 10-letnia córka Julia bardzo chciała abyśmy zaadoptowały psa. Bardzo długo wysyłała mi ogłoszenia z azyli i przytulisk dla zwierząt. Jest to poważna decyzja, na lata. Psem opiekuje się nie tylko dziecko, ale przede wszystkim jego rodzice. Najpierw jeździłam do schroniska sama, a następnie zabierałam ze sobą Julię. Chciałam przekonać się jaka „chemia” zaistnieje pomiędzy nią, a wybranym przeze mnie zwierzakiem. Niestety wszystkie moje „psie” wybory okazywały się niezbyt trafne, ponieważ były to psy za mało spokojne do charakteru Julii. Jeśli miałyśmy opiekować się nowym domownikiem razem, chciałam aby ona także w pełni zaakceptowała naszego podopiecznego. Pewnego dnia lekarz weterynarii ze schroniska, z którą przez moje częste przyjazdy bardzo się zaprzyjaźniłam, zadzwoniła z pytaniem, czy nie weźmiemy w charakterze domu tymczasowego dwóch sześciotygodniowych kotów. W schronisku mogły zarazić się kocim katarem, należało je odizolować. Jak to zwykle bywa, miał to być pobyt tymczasowy, a skończyło się na wielkiej miłości i kociaki mieszkają z nami na stałe. Bardzo szybko się do nas przyzwyczaiły. Wbrew temu co sądzą niektórzy o kotach, nie są złośliwe, ani samolubne i nigdy nie sprawiały nam żadnych typowo kocich problemów. Od samego początku Miłka była bardzo otwarta i pierwsza przyszła się do nas przytulać, natomiast Boja i stąd też jej imię, była nieco bardziej bojowa i przestraszona. Obydwie od razu zaakceptowały Julkę.

Jak wyglądała procedura adopcji kotów w schronisku?
Przede wszystkim pracownicy i wolontariusze w schronisku dali mi ogromne wsparcie. Wszyscy poświęcili bardzo dużo czasu. Otrzymałam pierwsze zabawki i transporter. Warto też wspomnieć, że koty były idealnie przygotowane do adopcji, zachipowane i przebadane. Otrzymałam bardzo dużą dawkę zaufania, którego mam nadzieję nie zawiodłam.

Jak trafiła do was suczka Merida?
Trafiła do naszej rodziny 1,5 miesiąca od adopcji kotek. Merida, Miłka i Boja bardzo szybko się zaprzyjaźniły. Trzeba przyznać, że każda z nich ma swój charakter i nie
zawsze spędzają czas razem. Ale na pewno nie można powiedzieć, żeby istniały pomiędzy nimi jakiekolwiek konflikty.

Co zadecydowało o wyborze rasy?
Podeszłam do sprawy bardzo profesjonalnie, ponieważ najpierw wypełniłam na stronie Animal Planet test „Jaki pies do Ciebie pasuje?”. Odpowiadałam na wszystkie pytania szczerze, bardzo ciekawa wyniku. I tak dowiedziałam się, że psem idealnym dla mnie jest hovawart. Następnie weszłam na wiele stron dotyczących rasy i dowiedziałam się więcej o ich charakterze. Stwierdziłam, że faktycznie pasujemy do siebie. Jest to pies aktywny i pracujący. Kilka dni później pojechałyśmy z Julią do hodowli, aby sprawdzić jak faktycznie dogadamy się z psami tej rasy. Muszę przyznać, że wiele informacji uzyskałam także od hodowczyni. Po narodzeniu
miotu byłam 6 razy w hodowli, od początku upatrzyłam sobie właśnie Meridę.

Jakie stworzyłyście rytuały aby skorzystać z potencjału Meridy?
Jestem pewna, że nie mogłabym mieć psa kanapowego. Uwielbiam obcować z przyrodą, wycieczki, długie spacery. Merida towarzyszy mi i Julii we wszystkich eskapadach. Zabieram ją też w wiele miejsc, w których bywam zawodowo. Bardzo zależy mi aby pies był otwarty i ciekawy świata. Staram się bywać w miejscach, kawiarniach, czy restauracjach, które są przyjazne zwierzętom. W końcu pies jest moim przyjacielem i chcę mieć go zawsze blisko.

c539eec663c81b3ca6f20028d3e7ad7cs08-2.jpg

Rozmawiała: Dorota Szulc-Wojtasik
Zdjęcia: Tomasz Reindl