Artykuły

Poczta weterynaryjna - lipiec 2003

df1ebcf0c20ba7b857ddb3e18d021640pw0307.jpg Ostatnio byłem świadkiem bardzo przykrego zdarzenia. Gdy szedłem ulicą, nagle na jezdnię wypadł mały kudłaty mieszaniec podobny do sznaucera i potrącił go samochód. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Natychmiast do pieska podbiegło kilka osób. Leżał na boku, z trudem oddychał, z ucha sączyła mu się krew. Nie miał obroży z adresatką, więc nie można było zawiadomić właściciela. W naszym mieście nie ma pogotowia weterynaryjnego. Nikt nie wiedział, jak się zachować, co zrobić. Pies nie pozwalał do siebie podejść, ponieważ był agresywny i warczał. W końcu pani, która zadeklarowała, że odwiezie go do lecznicy weterynaryjnej, zarzuciła na niego koc i zaniosła do samochodu. Niestety, psa nie udało się uratować. Może byłaby taka szansa, gdyby ktoś z nas potrafił udzielić rannemu psu pierwszej pomocy? Jak powinno się postąpić w takiej sytuacji?
Bartek z Wałbrzycha


Udzielenie pierwszej pomocy psu wydaje się o wiele trudniejsze niż człowiekowi. Pies w szoku potrafi bardzo boleśnie pokąsać nawet właściciela, który go dotyka, bierze na ręce i próbuje włożyć do samochodu. Ponadto przechodzień nie ma przy sobie materiałów opatrunkowych, zastrzyków przeciwbólowych, przeciwwstrząsowych, kagańca, smyczy i innych przedmiotów i środków potrzebnych przy rannym zwierzęciu. W podobnej sytuacji należy przede wszystkim zabezpieczyć psa przed powtórnym urazem. Jeśli jest przestraszony i chce gryźć, nakryć mu głowę i szyję kocem, a potem obwiązać pysk paskiem. Przy obfitym krwawieniu ucisnąć mocno miejsce wypływu np. chustką. Następnie ostrożnie włożyć psa do samochodu i zawieźć do najbliższej lecznicy. To najszybszy, a zatem najskuteczniejszy sposób ratowania życia. Marzę o tym, żeby w Warszawie i we wszystkich miastach było pogotowie weterynaryjne, które w krótkim czasie po telefonicznym zgłoszeniu przyjeżdża samochodem wyposażonym w sprzęt medyczny i już na miejscu wypadku udziela pierwszej pomocy. Nie wiem, jak to jest zorganizowane gdzie indziej w Polsce, ale może Twój list przeczyta któryś z radnych z Twojego miasta wrażliwy na los cierpiących zwierząt i uda się tam stworzyć taką służbę? Mam ośmiomiesięczna suczkę husky Kamę. Jest to mój pierwszy pies w życiu. Od kilku dni na spacerze zatrzymuje się przy kępkach dłuższej trawy i zaczyna ją jeść. Czasem nawet spore ilości. Zdarzyło się, że rano po zjedzeniu takiej porcji trawy suczka zwymiotowała to co przed chwilą zjadła. Wydzielina była mieszanką żółci z trawą. Poza tym Kama jest w świetnej formie. Niedawno ją odrobaczyłam. Czy to zachowanie jest normalne, czy wymaga porady lekarza i ewentualnego leczenia?
Karolina z Krakowa


Psy zdrowe często jedzą trawę. Do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego to robią. Przypuszczenie, że w ten sposób uzupełniają witaminy, chyba nie jest prawdziwe, bo później często wymiotują lub wydalają trawę w postaci niezmienionej, z kałem. Zauważyłem, że nasilone zjadanie trawy często występuje przy anginie i przy niestrawności. Jeśli Kama jest w świetnej formie, to nie musisz się o nią martwić, ale jeśli dołączy się brak apetytu, posmutnienie, przełykanie, chrząkanie lub kaszel, radzę nie zwlekać z wizytą u lekarza weterynarii.

Mam rocznego kota Mućka. Mieszkamy w domku pod miastem i kot wychodzi na zewnątrz. Lekarz weterynarii, do którego chodzę z Mućkiem, namawia mnie do wykastrowania go. Już miałam się na to zdecydować, ponieważ słyszałam, że kastracja może nawet wydłużyć kotu życie, ale usłyszałam od znajomej, która również ma wychodzącego wykastrowanego kota, że koty po zabiegu usunięcia jąder są bardziej narażone na agresję ze strony dzikich niewykastrowanych kotów. Czy to prawda?
Agnieszka z Zielonki


Na agresję obcych półdzikich kotów zdecydowanie bardziej narażony jest kot niekastrowany. Wychodząc na zewnątrz po osiągnięciu dojrzałości płciowej, próbuje on rywalizować z nimi o względy kocic i o teren. Stacza krwawe walki, których wynikiem są często infekcje zagrażające życiu. Może też dojść do zarażenia niebezpiecznym wirusem FIV. Oprócz tego włóczący się podczas godów kot może się stać łatwym łupem dla psów lub złych ludzi. Kot wykastrowany traci zainteresowanie płcią przeciwną, dzięki czemu powyższe niebezpieczeństwa stają się jego udziałem znacznie rzadziej. Przy okazji chcę poruszyć jeden aspekt zabiegu kastracji. Wiele osób pyta mnie, czy po usunięciu jąder kot nie będzie wykazywał zaburzeń hormonalnych, w tym także depresji. Przez wiele lat bacznie obserwuję koty i nie stwierdzam takich zmian po zabiegu. Tak więc, droga Agnieszko, namawiam Cię do podjęcia decyzji o kastracji Mućka, bo dzięki niej będzie on miał większe szanse na długie życie.

Miesiąc temu przygarnęliśmy ze schroniska dwuletniego mieszańca. Nazwaliśmy go Hepiś. Zdecydowaliśmy się karmić go suchą karmą, którą wspólnie z naszym lekarzem weterynarii dobraliśmy do wieku i wagi psa. Przy okazji rozmów na spacerach dowiedziałam się, że psom nie powinno się dawać do jedzenia kości. Czy rzeczywiście jest to niewskazane i dlaczego?
Zofia Kolasińska z Bydgoszczy


Są dwa sposoby żywienia psów: tradycyjny i nowoczesny. Nowoczesny polega na podawaniu specjalnie spreparowanej fabrycznie karmy. Zawiera ona wszystkie składniki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania psiego organizmu. Przy tym systemie żywienia pies nie powinien dostawać witamin ani soli mineralnych. Część psów jest karmiona tradycyjnie mięsem oraz ryżem, makaronem lub dobrze rozgotowaną kaszą. Do takiego jedzenia trzeba dodawać witaminy i sole mineralne. Źródłem wapnia i fosforu mogą być kości cielęce lub wołowe. Są one dobrze trawione szczególnie przez psy młode. Po szóstym roku życia trawienie kości pogarsza się i ich jedzenie może prowadzić do tzw. koprostazy, czyli zatkania jelit gruzem kostnym. Nie należy w ogóle podawać psu do jedzenia kości z dziczyzny, wieprzowych i długich kości z drobiu. Mogą one spowodować perforację jelit albo koprostazę nawet u młodych psów. Tak więc Hepiś karmiony suchą karmą nie powinien w zasadzie otrzymywać kości, ale mała kosteczka dla smaczku na pewno mu nie zaszkodzi.